Forum Planety-Divinity Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Divinity Story Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Poll :: Co myślisz o mojej powieści?

Jest super! Oby tak dalej.
45%
 45%  [ 20 ]
Całkiem dobra
18%
 18%  [ 8 ]
Nienajgorsza
18%
 18%  [ 8 ]
Taka sobie
4%
 4%  [ 2 ]
Nienajlepsza
2%
 2%  [ 1 ]
Raczej kiepska
2%
 2%  [ 1 ]
Jest beznadziejna, po co wogóle brałeś się za pisanie?!
9%
 9%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 44


Autor Wiadomość
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Śro 20:14, 27 Gru 2006 Powrót do góry

Kult Nekromantów Czarnego Anioła przywrócił jej życie!
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Śro 20:19, 27 Gru 2006 Powrót do góry

hehe... Widzę, że szykuje się nam nowy debiut Very Happy A czytałeś wogóle poprzednie opowiadania, Pacojana?
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Śro 21:08, 27 Gru 2006 Powrót do góry

Diviniy stroy nie ale chętnie to nadrobie.
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Czw 8:46, 28 Gru 2006 Powrót do góry

To przeczytaj najpierw Lilou, ona jest niesamowita. Moje opowiadania nie mogą równać się z jej dziełami Very Happy
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Czw 13:12, 28 Gru 2006 Powrót do góry

To może ja tak teraz lekko wtrące póki co nie do fabuły.
________________________________________________________________________



-Przywitaj się ze swoim nowym domem elfie. -Powiedział strażnik miejski. Drzwi do celi otworzyły się z głośnym zgrzytem. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny, zgniłego jedzenia i szczurów. Strażnik popchnął elfa do środka. Drzwi zamknęły się. Elf usłyszał dźwięk przekręcanego klucza. Podniósł sie z kamiennej podłogi.
-Wiecie durnie kim ja jestem? -powiedział podnosząc się z ziemi.
-Tak. Głupkiem. Wy elfy uważacie się za taka inteligentną rasę a ty pchałeś się do zabójstwa jednego z naszych lordów.
Elf mamrotał coś chwilkę pod nosem i uniósł ręce nad którymi pojawiała się kula ognia. Kiedy cisnął nią o drzwi nic się nie stało.
-Myślisz że jesteśmy głupi elfie? Te drzwi wytrzymają każde zaklęcie!-usłyszał głos zza drzwi. Położył się na twardym, cuchnącym łużku z którego buchnęła chmura kurzu. Poczuł coś twardego w poduszce.
"A ja myślałem że to tylko w kisążkach dla młodych przytrafiają się takie rzeczy"-pomyślał wyciągając z poduszki wytrychy. Przeczekał cały dzień. Kiedy zaszło słońce zaczął odczuwac głód. Na stoliku leżał chleb którego by kijem nie tknął. Zza drzwi dochodził zapach pieczeni, wina i chrapanie strażnika. Po chwili siłowania się z wytrychami drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem. Strażnik obudził się z głośnym "HEJ!". Efl kopnął go a następnie jednym gestem obezwładnił. Zabrał jego miecz, zbroję i hełm a następnie wyszedł z więzienia jak gdyby nigdy nic po czym uciekł dalej w noc...

Przed świtem dotarł do Verdis. Przekradł się niezauważony ulicami. Przyległ do ściany jednego z domów. Drzwi były otwarte. Przy stole siedziało dwóch strażników. Na widok elfa podnieśli się wyciągając broń. On jakby nie zwracając na nich uwagi szedł dalej. Kiedy brakowało im tylko długości miecza do niego odwrócił się i wystrzelił w nich dwa białe promienie.
-Uta, sorelo, dobacka!* -krzyknął i cisnął wielką kulę ognia w drzwi które wyleciały z zawiasów na podłogę. Wszedł spokojnie do pokoju. Po mimo ze jego szatę lizały płomienie nie zapaliła się. Zrzucił niepotrzebny hełm. W łóżku siedział niski grubas z wielkimi wąsiskami pod nosem.
-Czego chcesz?-zapytał z nutką przerażenie w głosie.
-Mówisz jakbyś nie wiedział. A wiesz! -warknął elf i kolejna kula ognia strawiła dywan pozostawiając ślady i odkrywając pentagram.
-Zjadając mózg tego biedaka nie zrobiłeś dobrze. Nie masz drogi odwrotu demonie a to ciało ogranicza cię bardziej niż myślisz.
Demon w ciele lorda skoczył w stronę elfa który skinął palcem i zniknęło światło. Elf zobaczył go jak usiłował dostrzec lub wyczuc gdzie się znajduje ale ludzkie ciało mu na to nie pozwalało. Biały promień ugodził demona. Elf sprawnie wskoczył na szafkę. Demon cisnął płomienie na podłogę i szybko zlokalizował przeciwnika. Elf skoczył jak opazony ponieważ ze ściany wysunęły się kolce. W końcu postanowił pójśc na łatwiznę. Odskoczył od zaklęcia demona i kucnął pod oknem.
-To już koneic Nedril- powiedizał demon-Twoje siły słabną.
Nedril użył całej siły jaka mu została i uderzył w przeciwległą ścianę pokoju. ściana zawaliła się poruszając również boczne. Elf wyskoczył przez okno z walącego się domu. Przekoziołkował na ulice gdzie stął już oddział straży miejskiej. Nie zdążyli nic powiediec kiedy z zawalonego domu wypełzł demon. Nedril chwilę się zawachał po czym pobiegł na niego z mieczem. Ten wysunął pazur i zwbił elfowi go w pierś. Nedril wyszczeył zęby w uśmiechu i ściął demonowi głowę mieczem. Rozpiął zbroję którą miał pod szatą i przyjżał się dziuże. "Nie przeszło na wylot ale teraz raczej mi się nei przyda" pomyślał i wyrzucił ją. Przypomniał sobie o strażnikach którzy dalje stali zamurowani w miejscu. Uniósł brew po czym podszedł do kręgu teleportacyjnego i przeniósł się do mrocznej kniei.



______________________________________________________________

*- Przypadkowe słowa zaklęcia.
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Czw 17:18, 04 Sty 2007 Powrót do góry

Hehe... Świetnie, Pacojana.

A co do mnie, to szykuje się kolejna część. Very Happy
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 20:08, 12 Lut 2007 Powrót do góry

A więc, zgodnie ze wcześniejszą zapowiedzią wrzucam swoje opowiadanie.

Następny dzień zapowiadał jakieś nowe, szczególne zdarzenie. W powietrzu dało się czuć zapach stęchlizny, nad ziemią unosiła się cmentarzowa mgła. Wśród traw dziki i inne stworzenie chodziły niepewnie poszukując jedzenia. Wyczuwały magię. Bardzo potężną.
Ku zdziwieniu Sartoriusa, gdy obudził się, na ziemii nie widiniały już ślady walki. Jedynie na jednej ze skrzynek leżała odcięta ręka, trzymająca w zaciśniętej pięści zwinięty kawałek pergaminu. Sartorius postanowił zaryzykować i otworzyć wiadomość. Na kartce widniały zamazane litery, jakieś rysunki przedstawiające otwartą dłon, a na niej stojący szkielet.
- Widziałem kiedyś coś takiego... - pomyślał.
W jego głowie zrodziła się nowa myśl - przypomniał sobie, że podobny pregamin widział w katakumbach pod Aleroth. Rozwnięcie tego rulonu sprowadzało straszliwy szkielet.
W momencie, gdy pomyślał o owym nieproszonym gościu, w Verdistis, w najodleglejszym zakamarku kanałów, powstał straszliwy potwór. Była to dobrze zbudowana postać męska, okryta długim, szarym i wykazującym oznaki zużycia płaszczem. Miała na sobie zbroję, pięknie zdobione nagolenniki, naramienniki wykonane ze skóry, Głowę skrywał hełm, uzbrojony w parę rogów. Ale hełm nie skrywał głowy normalnego wojownika.
Twarz jego... Nie. Właściciwie, to on nie miał twarzy. Były tylko skrawki poprzypalanej gdzieniegdzie skóry, na gołych kościach. Z lekka nadgnite białka oczne skrywały w sobie ciemne tunele - źrenice. Nosa nie było. Na jego mjejscu były tylko dwie, otoczone dookoła lekką pleśnią dziury. Z pod hełmu spływały do pasa długie, i zabrudzone ziemią włosy. Stopy były obute w ciężkie buty kolcze, z ostrogami na końcach pięt. Jednym słowem, przed grupą jaszczurów, patrzących się na to zmartwychwstanie odrodził się piekielny szkielet.
Sartorius uznał, że musi udać się do Ars magicana w celu uzupełnienia zapasów eliksirów. Gdy przepychał się wśród tłumu wieśniaków, stwierdził, że czuje straszliwy odór. Odwrócił się, i... To tylko krowa spełniała swoją życiową powinność. Sartorius odethnął z ulgą. Dzisiejszy dzień charakteryzował się atmosferą niepokoju. Coś szykowało się, a Sartorius miał nie miłe przeczucie, że w krótce się z tym spotka. Ale niezmiennym faktem pozostawało to, że zapasy eliksirów w bazie znacznie zmalały i wymagały niezwłocznego uzupełnienia. Sartorius udał się do Piechura, który zaoferował mu jak zwykle nadzwyczajne produkty. Wśród nich był eliksir pozornej śmierci. Bohater sam nie wieidzał, po co kupuje ten eliksir, ale zawsze ciekawiło go, czym zakończy się eksperyment na trollach i jak długo owa mikstura działa. Po udanych zakupach, udał się do bazy.
W bazie wszystko było, jak dawniej. Sartorius usiadł przy biurku, położył nogi na blat i cieszył się chwilą spokoju. Niestety nie na długo. W przeciągu około minuty, do drzwi zapukał jakiś wieśniak. Sartorius wstał i podszedł do drzwi. Otworzył je i zapytał:
- Witaj! Co sprowadza Cię do mnie?
- Panie, w Verdistis w kanałach dzieje się coś dziwnego! Giną niewinni ludzie! Udałem się do Ciebie, panie, ponieważ ty jesteś jedyną osobą tak silną w Rivellonie! Musisz dać mu radę!
- Zaraz, zaraz. Co się dzieje w kanałach?
- Może rozpocznę od początku. Siedziałem sobie spokojneie w zajeździe książęcym, gdy w pewnym momencie do karczmy wpadł jakiś mieszczanin, mówiąc, że w kanałach zniknęło małe dziecko. Gdy ekipa ratownicza rozpoczęła poszukiwania, po chwili została zaatakowana przez coś straszliwego! Nie był to oddział jaszczurów, ponieważ dalibyśmy im radę. To coś było samo!
- Zaraz się za to zabieram!

Atmoswerę znudzenia i spokoju w parku w Verdistis zakłócił krótki trzask. Na dziwnej platformie pojawiła się jakaś postac, z początku niewyraźna, potem coraz ostrzejsza. W końcu, postać otrzepała się i wzdrygnęła, mówiąc:
- Cholera, nigdy nie lubiałem podróży teleportem!
Po chwili, postać udała się w kierunku kraty od kanału, i ku zdziwieniu grupki dzieci, zagłębiła się w czeluści. Sartorius, zanurzając się w mrok kanału, wstrzymał oddech i poczekał chwilę, ponieważ w kanale panował niemiłosierny smród rozkładających się ciał. Przez chwilę nic nie widział, ale po kilkudziesięciu sekundach, przyzwyczaił wzrok do mroku. W kanale nie działo się nic szczególnego. W kałuży ścieków radośnie taplała się grupka młodych szczórów, słychać było kapanie wody, jak zwykle w różnych odstępach czasu. Wszystko wyglądało na dobrze trzymającą się konstrukcję. Tak. Krasnoludy odwaliły kawał dobrej roboty, budując te kanały.
- Muszę iść w kieruknu północnym, wraz z płynącą wodą. - pomyślał.
Rozpoczął wędrówkę w otoczeniu kręgu światła, wyczarowanego ze świetlistej kuli, płynącej w powietrzu tuż nad jego głową. W otoczeniu jasnego pola co chwila ukazywała się para jaszczurzych ślepi, ale żaden potwór nie wykazał się na tyle odwagą, by napaść na pomazańca, mając na myśli masakrę, jaką zrobił tu przed niedługim czasem. Wybraniec wędrował i wędrował, aż dotarł do skrzyżowania dwóch głównych szlaków wodnych. Skrzyzowanie było wielką salą, ze sklepieniem krzyżowym, odznaczającym się wyskoką wytrzymałością na ściskanie. W kącie sali czerniał jakiś kształt wielkości skrzyni. Sartorius podszedł bliżej i przyjrzał się dokładniej. Czerniejącym kształtem, oświetlonym teraz przez światło magicznej kuli było zmasakrowane cialo małego dziecka.
- No, widzę, że pałęta się tu jakieś monstrum, normalny człowiek nie lubowałby się tak w rozszarpywaniu mięsa... - pomyślał.
W tym momencie poczuł, że ktoś się w niego wpatruje. Odwrócił się. W czerniejącym mroku nie dostrzegł niczego, co mogłoby go zaniepokoić. Odwrócił się spowrotem, ale znów uczuł, że ktoś przewierca go wzrokiem. Podniósł głowę do góry i zobaczył straszliwego potwora, szybującego o kilka stóp nad nim! Szybko wyciągnął miecz i w akcie desperacji i w działaniu adrenaliny zaczął młucić powietrze nad nim, ale niestety - bestia była tak zwinna, że nie mógł jej trafić. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że to tylko projekcja, ale ktoś musiał ją wywołać! Rozajrzał się dookoła. Nie zauważył nic, tylko usłyszał przeraźliwy szept szaleńca, obijający się o ścianyi wpadającym w uszy ze zdwojoną siłą. Wszędzie czuć było strach. Nerwy Sartoriusa były napięte do granic możliwości. Serce dzwoniło o żebra z przeraźliwą siłą. Mózg pracował na najwyższych obrotach. Nadnercza za chwilę miały przekroczyć granice produkcji adrenaliny. Sartorius nie chował miecza. Mógł się przydać. Spojrzał w lewo - na końcu korytarza widniał ciemny tunel, którego Sartorius nigdy wcześniej nie widział. Skierował kroki w kierunku tunelu - trzeba było odkryć, skąd stworzyciel wyemitował nad nim hologram. Szedł dość krótko, gdu doszedł do zakrętu. był bardzo ostry, skręcający o 90 stopni. Sartorius szedł dalej. W pewnym momencie, zza rogu owego zakrętu wypadł na niego nagi człowiek. Chlasnął Sartoriusa łapą uzbrojoną w pazury, wystające z casad palców po szyi. Rozciął tchawicę. Polała się krew. Sartorius odskoczył w bok. Cisnął w człowieka wiązką zaklęcia grad żywiołów. Człowiek wydał przeraźliwy kwik i upadł na ziemię. Sartorius podszedł do niego i przyjrzał się dokładnie. To nie był człowiek. To był potwór. Umięśnione, męskie ciało pokryte było szarą skórą. Nogi, przystosowane do chodzenia po ścianach były bardzo muskularne. Ręcę - nienaturalnie długie. Dłonie - z długimi palcami, z wystającymi z nasad palców (ze stawów przy dłoni) długimi i zakrwiawionymi trzema ostrzami. A jego twarz... To nie była twarz normalna. Z ośmioma parami oczu, nienaturalnie długimi szczękami, uzbrojonymi w długi kły, bez nosa, ale z małymi dziurami. Na czole dziwne zgrubienie, przebiegające pionową linią przez środek. Jednym słowem, przed wybrańcem prezentował się demon z piekła. Wokół ciała zaczęła powiększać się kałuża czrnej krwi.
- Co to do ciężkiej maci jest?! - wykrzyknął w myślach Sartorius. - przecież w kanałach żyją tylko jaszczury, a Vulgary mogą być tylko przywoływane! Żaden jaszczur nie poradziłby sobie z tak ciężką magią!
Poddany ponurym wywodom Sartorius ruszył w dalszą drogę. Jeszcze kilka razy napotkał takie same potwory, wypadające nagle zza rogu. Poza nimi pojawiały się jeszcze inne potwory, próbójące go zabić. Ale on szedł dalej. Za każdym razem klinga miecza błyskała w promieniu świetlistj kuli, a krew spływała czerniejącymi potokami w dół, do kanału. Woda w kanale stawała się coraz bardziej czerwona. Po kilku godzinach wyczerpującego marszu Sartorius doszedł do czegoś w rodzaju cmentarza. Czegoś w rodzaju, ponieważ nie wyglądało to na zwykły cmentarz. Było to ogromne pomieszczenie, z wielkim grobowcem otoczonym trzema innymi. Sartorius postanowił zbadać to, choćby czekała go kolejna walka. Podszedł do grobowca. Spodziewał się odgłosu skrzypnięcia odsuwanej płyty nagrobkowej, ale jego obawy spełzły na niczym. Zresztą, nie można tego było nazwać obawami. Po spędzeniu lat w gildii wojowników, nie miał problemów z umarłymi. Zarzynał ich z taką łatwością, jak świnie. Jedyna rzecz tylko była dość niebezpieczna. Umarli wydzielali z siebie trupi jad - związki rozpuszczonej krwi, amoniaków i odchodów pożerających zwłoki robaków. Trzeba było szybko zapobiec użyciu tej broni. Trupi jad powoduje silne obrażenia, działa podobnie do kwasu azotowego - reaguje z białkiem, niszcząc je doszczętnie. Wśród wielu poszkodowanych znajdowali się i tacy, którzy umierali już w godzinę po zarażeniu - zasilali szeregi umarlaków.
Sartorius przerwał tok myślowy, by choć na chwilę realnie ocenić sytuację. Jak już wcześniej zaobserwował - wokół niego (stał przy największym, środkowym grobowcu) były trzy średniej wielkości groby. Kamienny topór leżący na jednym z nich wskazywał na to, że w środku leży krasnolud. Zwykły człowiek uciekłby od razu w przkonaniu, że nie warto zadzierać z tą mocarną i groźną, choć nie pozorną rasą. Ale Sartorius był w końcu wojownikiem, maszyną do zabijania. Wyćwiczonym i potężnym poczuciem grozy jego wrogów. Prowadzony poczuciem obowiązku i ciekawością, a raczej obawami otworzył płytę głównego grobowca. W środku ujrzał... chłopca. Patrzył na niego zimnymi, martwymi oczami. Kubrak, w który odziany był mały prezentował makabryczny widok. Poszarpany, zakrwawiony, poobdzierany, ze śladami trzech ostrz. Takich ostrz, jakie miał potwór leżący gdzieś w kanałach, zabity przez wybrańca. Długie, pionowe rozdarcie odsłaniało klatkę piersiową. Albo rzczej cząstki zakrzepłej krwi, zaschłe wnętrzności, poprzegryzane żebra i ledwo widoczne, fosforyzujące krople nieznanej Sartoriusowi cieczy, spływające po resztkach boków.
Nagle, Sartorius poczuł ciężar ręki, opartej na jego ramieniu. Postanowił nie zdradzać tego, że dostrzegł tę rękę. Dalej tempo wpatrywał się w zmasakrowane zwłoki. Ręka powoli zaczęła odciągać go od grobowca. Tylko na to czekał. Błyskawicznym ruchem, tak szybkim, że nie zaważalnym wyszarpnął miecz i postanowił zatrzymać sobie tę rękę. Błysk klingi. Ogłuszający ryk. W jednym momencie ręka leżała na ziemi, a jej właściciel gotował się do skoku. Posiadacz łapy był ogromny. Umięśniony. Głowa spoczywała na szyi, która nie wyrastała normalnie z pomiędzy ramion, ale zaczynała się na plecach, by wkrótce przylgnąć do potylicy czaszki. Stwór nie miał twarzy. Na części twarzowej był tylko szmat mięsa, odsłonięte szczęki, a oczy spoglądały na niego czarnymi paciorkami. Pokryta lekkim meszkiem skóra zawała się krzyczeć, rzucać wyzwanie. Widać było, że nie łatwo ją przebić. Lekki rzut oka wystarczył, aby Sartorius uznał, że nie warto próbówać miarzenia się na siłę ze szkaradą. Trzeba bytło zastosować jedną z taktyk, skuteczną na twory z niskim współczynnikiem inteligenci. Zaczął okrążać szerokim kołem, kręcąc w wolnym tępie młynka mieczem. Niestety, na twarzopodobnej części stwora nie widniał bynajmniej wyraz zderorientowania. Po głowie Sartoriusa zaczęła się krzątać myśl, nakzująca mu zrezygnowanie z walki.
- Instynkt samozachowawczy zaczyna dawać się we znaki, prawda? - powiedziała ledwo usłyszalnym głosem postać.
- Nauczyłem się go tłumić. - opdowiedział bez zastanowienia Sartorius.
- Lata w gildii wojowników nie poszły na marne, prawda?
- Nie. Zaraz się o tym przekonasz.
- Poczekaj. Chcę zawrzeć z tobą układ. Jestem w stanie Ci pomódz.
- Nie masz w czym mi pomagać. - Powiedział Sartorius, a szaleńczy uśmieszek zaczął błąkać się po jego twarzy. - Jeżeli rozmawiasz ze mną w celu odwleczenia chwili śmierci, wiedz, że nie jest to poprawne działanie.
Po wypowiedzieniu tych słów, Sartorius rzucił rykiem się na potwora, kręcąc młynka mieczem. Potwór zrobił szybki unik i trzepnął Sartoriusa po głowie. Sartorius zorientował się, że nic nie widzi. Zamroczyło go. Nastała chwila spokoju, w której próbował się pozbierać, ale skutki były bynajmniej nie zadowalające. Mrok nie rozjaśniał się, a Sartorius uczuł, że usuwa się na kolana. Po chwili zemdlał.
Obudził się na w tym samym mjejscu, w którym był w czasie walki z potworem. Albo raczej nie walki. W czasie, gdy zbierał łomot od niego. Podniósł głowę. W oddali czerniały sylewtki grobów. Sartorius nie dostrzegł już odciętej ręki. Obrócił głowę. Wokół siebie zobaczył kałużę krwi. Widok ten zmroził go do głębi.
- Dziwne - pomyślał - od takiego upływu krwi powinienem już dawno nie żyć.
- Żyjesz bo natrafiłeś na kogoś, kto zajmie się tobą po nierozważnej walce.
Sartorius zobaczył nad sobą pochylony łeb potwora.
- Skoro jesteś teraz, że tak to powiem, uziemiony, wykorzystam ten czas, by z tobą porozmawiać. A więc jak już mówiłem, chcę Ci pomóc.
Sartorius chciał odpowiedzieć, ale był tak osłabiony, że ledwo oddychał.
- Wiem, że trochę zadarłeś z władcą chaosu. Jesteś w tej chwili najbardziej pożądaną osobą w piekle. Dodam na początku naszej rozmowy, że władca chaosu ma wiele imion, wymienię Ci kilka z nich: Szatan, Mefisto, Belzebub, Pan piekieł i takie tam pierdoły. Wracając do Ciebie: Szatan próbóje znaleźć dostęp do Ciebie. Te incydenty z dzieckiem, to jedne z nieudanych prób. On korzysta z tego dziecka, żeby widzieć Cię. Musi Cię rozgryźć. Dlatego zapamiętaj sobie jedną rzecz: gdy znów nawiedzi Cię to dziecko, nic nie mów. Mefistoteles nie może poznać twojej osobowości. Narazie jedynym twoim ratunkiem jest milczenie. O innych wariantach pomyślimy później. Następną sprawą, jaką mam do Ciebie, jest poszukiwanie Eleanessy i Zandalora. To, co widziałeś w tym domu, po powrocie z lochów czarnego jeziora, było tylko mirażem. Tak naprawdę, Elenaessa i Zandalor są bezpieczni w sali spotkań rady siedmiu. Najgorsze jest to, że są nękani przez te rodzaje potworów, jakie spotkałeś tutaj, w kanałach. Próbóją się dobić d sali, ale Zandalor znów uaktywnił zabezpieczenia. Są bezpieczni. W gorszej sytuacji jesteś w tej chwili ty. Leżysz w kanałach w mojej łasce i niełasce. Zawdzięczasz życie tylko temu, że jestem przyjaźnie do Ciebie nastawiony. Musiałem dokonać mrodu w mieście, by przynieść odpowiednią ilość krwi z odpowiednią grupą. W każdej chwili mogę Cię uleczyć, ale postanowiłem pozostawić Cię przez chwilę bez ruchu, by powiedzieć co muszę. Musimy się streszczać. W kanałach grasuje piekielny szkielet. Przywołałeś go otwierając ten zwój. W każdej chwili możesz zostać zaskoczony. Słuchaj teraz uważnie. Jestem czymś w rodzaju... podwójnego informatora. Zostałem wysłany przez bogów, aby pomóc Ci i wprowadzać swoimi informacjami piekło w błąd. Dodam na koniec, że jeżeli piekielny szkielet Cię zaatakuje, ja Ci nie pomogę, by się nie zdradzić. Teraz, gdy wyjdę, zostaniesz uzdrowiony. Gdy już wstaniesz, wyjdziesz z kanałów i popędzisz pomóc Zandalorowi.
Wypowiadając, potwór wstał i zaczął się oddalać w kierunku wejścia, którym Sartorius dostał się do komory grobowcowej. Na odchodnym dodał tylko:
- A tak poza tym, to mam na imę Demi.

p.s: Demi, ja się wcale nie podlizuję, po prostu Cię lubię, a poza tym, to najbardziej mi pasowałeś do takiego wizerunku Very Happy

A następna część w przeciągu dwóch tygodni. Prawdę mówiąc, wątpię, by ktokolwiek to czytał, piszę to chyba tylko dla własnej przyjemności Very Happy
Zobacz profil autora
Gość





PostWysłany: Pon 21:41, 12 Lut 2007 Powrót do góry

Mnie się podoba Smile)
Lord Crull
Przyjazny Krasnal


Dołączył: 01 Lut 2007
Posty: 155 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: z krainy herbatą płynącą...

PostWysłany: Pon 22:39, 12 Lut 2007 Powrót do góry

Ciekawe, ale jest karygodny błąd:
Nie POMÓDZ (?!?), tylko POMÓC.
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Pon 23:42, 12 Lut 2007 Powrót do góry

Ja przeczytałem i czekam na dalszą częśc.

"Więc zdecydowałeś się wrócic i słacic swój dług" głos rozsadzał głowę Nedrila. Przyzwyczaił się do tego. Pojawienie się go z powrotem oznaczało że zaraz przybędzie tu wysłannik Mefista. Nie musiał długo czekac. Usiadł pod drzewem kied podeszła do niego młoda kobieta o blond włosach w biał-błękitnej szacie.
"Witaj kochany. Czekałam na ciebie..." -powiedziała.
Nadril podrzucił w dłoni kamyk.
"Cześc Befis." -mruknął.
"Jak wiedziałeś że to ja?" -zapytała kobieta przekrztałcając się w gemona z rogami.
"Jesteś jedynym demonem który wie jak wyklądała Selena. Przszedłeś po moją duszę?"
"Pan domaga się tego. Nie zabił cie w wulkanie a przed godziną zniszczyłeś jednego ze skuteczniejszych sług."
"Twój pan nie uznaje 10 dusz zamkniętych w harfie. To jego problem nie mój.:
"Wiesz że będe musiał cię zabic."
"Będzie mi cię brakowąło." powiedział Nedril. Demona zaatakował. Wbił swoje szpony w pierś elfa tak głęboko jak mógł. po chwili elf zamienił się w drzewo i pojawił się obok.
"Nie jestem głupi. Ty też nie byłeś. Twoja nowa służba niezbyt ci odpowiada."
Demon uderzł na niego całym ciałem. Odbił się jednak od magicznej bariery. Elf wyciągnął z kieszenie mały woreczek z którego wyjął kawałek srebra. Rzucił nim w demona który zamienił się w mokrą plamę. Potrzebował rady. Udał się do wioski elfów....
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Wto 19:14, 13 Lut 2007 Powrót do góry

Hehe... Najbardziej podoba mi się sposób walki. Czekam na kolejną część Very Happy

P.s:

(szczególnie do Lorda Crull'a)

Wiem, że w moich opowiadaniach zdarzają się błędy. Nie chcę nic mówić, ale w podstawówce zawsze miałem maksa z ortografii Very Happy Ale chcę podkreślić jedno. Kiedy piszę opowiadanie, robię to wtedy, gdy jestem na swoistego rodzaju "fazie". Wiem, co mam pisać, palce same chdzą mi po klawiaturze, i trafiają na konfigurace najczęściej używane. Tzn, częściej używa się "dz" od "c". Gdy piszę, robię to szybko, by nie utracić wątku z powodu natłoku myśli. Nie zastawiam się wtedy, czy napisałem dobrze wyraz. Gdy skończę pisanie, tylko lekko ogarniam tekst wzrokiem, przekonany o swojej umjejętności bezbłędnego pisania. Jak widać, trochę się przeliczyłem Very Happy Ale, zawsze po umieszczeniu tekstu na forum, jeszcze tylko ostatni raz czytam go. Normalnie, poprawiłbym ten błąd (są też inne, więc mówmy tu w liczbie mnogiej Very Happy), ale wczoraj chyba coś było z forum albo z moim netem, bo potwornie wolno się ładowało. Po prostu nie chciało mi się czekać nie wiadomo ile na załadowanie tekstu, by go poprawić, a potem znowu czekać, by go zamieścić już poprawionego. Za wszelkiego rodzaju błędy przepraszam.
Zobacz profil autora
marcel0705
Początkujący


Dołączył: 05 Mar 2007
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 5/6

PostWysłany: Czw 9:12, 08 Mar 2007 Powrót do góry

Pisarz dobra rzecz ja nie umiem pisać Very Happy
Zobacz profil autora
Sieter
Administrator


Dołączył: 17 Lut 2006
Posty: 1646 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Trzebuska (Gdziekolwiek to jest, to daleko od Ciebie :D)

PostWysłany: Pią 18:16, 09 Mar 2007 Powrót do góry

Głupoty wygadujesz, każdy pisac umie trochę lepiej trochę gorzej.

Sartorius, kurna dobre to!
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pią 15:34, 16 Mar 2007 Powrót do góry

Czy dobre, to nie wiem... Jakbys sobie poczytał, co pisze moja 14-letnia koleżanka, to by Ci chyba.... Nieważne Very Happy W każdym razie jeszcze nie jestem rozpisany, zreszta, ja jestem muzykiem. Piszę, bo mam na to ochotę, co się rzadko zresztą zdarza Very Happy Naprawde, to zajmuję się muzyką, kompozycją i z tego jestem najlepszy.

Ale dzięki za dobre słowa Very Happy Może jeszcze coś napiszę Very Happy
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Wto 21:47, 27 Mar 2007 Powrót do góry

Nadszedł czas...
W klepsydrze skończył przesypywac się piasek. Stąła ona na solidnym stole w małym gabinecie. Mag z długą, białą brodą wstał z krzesła i zrobił pare kroków. Spojżał przez okno na zalaną deszczem ulice. Nieczystości były wypłukiwane z rynsztoków i niesione w dół do rzeki. Nagle poczuł lekki sztylecik przystawiony do gardła.
-Mógłbym cię teraz zabic. -powiedziął zdecydowany głos.
-Dalej się w to bawisz stray przyjacielu. Przez 70 lat nic się nie zmienłeś. -odpowiedział wesoło mag lecz gdy chciał się odwrócic mocniej poczuł sztylet.
-Nie zapominaj komu to wszystko zawdzięczasz. -powiedział głos. Sztylet zniknął. Mag obrócił się i zobaczył elfa.
-Nedril -zaczął -Stary przyjacielu... Nigdy tego nie zapomne... Wyciągnąłeś mnie z chłopskiej rodziny na maga... Byłem wtedy nastoletnim idiotą....
-Dobrze -przerwał elf -widzę że pamiętasz. Więc jak się domyślasz przybyłem po kolejny kawałek długu. Co mi powiesz o tym. -elf wyciągnął mały przedmiot z sakiewki.
-Hmm... wygląda na coś z niższych sfer. Możesz mi podac swój sztylet? -Nedril niechętnie podał magowi broń. Starzec machnął nią przy przedmiocie. /została tylko kupka pyłu. -Niewątpliwie mamy do czynienia z czymś więcej niż zwykłe demony... zazwyczaj nie noszą przy sobie takich symboli... Będe to musiał sprawdzic....



Ciąg dalszy jak znajde trochę czasu...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Czw 12:33, 29 Mar 2007 Powrót do góry

Witam ponownie Wszystkich Very Happy Długo mnie nie było ale to z przyczyn odemnie nie zależnych. Na szczęście teraz już będę często zagladać na forum Smile
Poza tym Sartorius świetna jest ta część twojej powieści Smile Czyta się ją z zapartym tchem Very Happy
Pacojana również piszesz ekstra, nie mogę się doczekać kolejnej części.
Poniżej zamieszczam fragmencik mojej Smile


Ponownie ruszyli na niego z jeszcze większym zapałem i złowrogim błyskiem w oczach. Inferno był w pułapce, co gorsza właśnie z drugiej strony korytarza nadciągała odsiecz złożona z kolejnych pięciu wojowników. Zmniejszali odstęp między swa ofiarą wydając głośne wojenne okrzyki. Wówczas właśnie miało miejsce coś zupełnie niespodziewanego, zaraz przy Jaszczurze pojawił się błękitny, lśniący wir usytuowany pionowo do ściany, zaś z niego wyszła dziwna istota bardziej przypominająca chmurę niż humanoida. Biegnący wojownicy nagle przystanęli i z niepokojem spoglądali w tym kierunku. Postać wydawała z siebie dźwięki podobne do ohydnego rechotu, poczym błyskawicznie zaatakowała. Była niczym śmiercionośna chmura trucizny, wchodziła do płuc a wychodząc zamieniała swą ofiarę w kamienny posąg. Minęła zaledwie minuta a już po oddziale pozostało jedynie wspomnienie, nie mieli absolutnie żadnych szans. Inferno dopiero teraz zorientował się o powadze tej sytuacji. Istota skończyła z nimi, a on będzie następny. Wówczas powietrzne monstrum zerknęło na niego ujawniając świecące, zielone ślepia poczym lekko rechocąc podleciało do jaszczura.
~~*~~
Jednakże została jeszcze jedna starożytna kula Rady Siedmiu. Ta właśnie zawędrowała aż poza niezbadane kaniony słonecznej krainy orków, Yuthul Gor. Mknęła ona powoli przed siebie znacząc krwawy ślad na nocnym niebie, zaraz bowiem po przekroczeniu ostatniego kanionu rozerwała ziemię aby od teraz podążać przestworzami.
Zaraz przed nią cały nieboskłon tonął w przepięknych blaskach jakby zachodzącego słońca, jednak owe zjawisko było jedynie złudną iluzją, magiczną sztuczką mającą odciągnąć uwagę potencjalnych, naziemnych wrogów. Na szczęście wszelkie istoty zamieszkujące tą krainę pochłonięte były snem. Energia spokojnie przemierzała uśpione terytorium gdy nagle niebo na wschodzie spowił gęsty, czarny dym a z oddali dochodziły grzmoty. Cały horyzont oświetlała czerwona, płonąca łuna. Ziemia, w miarę lotu coraz bardziej czerniała, odsłaniając jednocześnie kolejne partie niezbadanego krajobrazu. Nagle całą okolicą wstrząsnął donośny wybuch oświetlając wszystko ognistym blaskiem. Kula już niemal osiągnęła swój cel którym był gigantyczny wulkan królujący na wschodzie Yuthul Gor. Bez dłuższej zwłoki, z przejmującym sykiem zanurzyła się w lawie. Wówczas zapanowała niewyobrażalna cisza, zagłuszona jedynie coraz szybszym wirowaniem kuli. Tajemna moc zebrała po chwili wystarczającą ilość energii potrzebną do przeprowadzenia kolejnego kroku.
Cała lawa wypływająca z wulkanu o dziwnej nazwie „Piekielne oko” zaczynała być wchłaniana do kuli która z każdą mijającą sekundą wydawała ze swego wnętrza coraz głośniejsze i wyraźniejsze dźwięki podobne do szeptów w nieznanym języku. Do tego dochodził powodujący jeżenie się włosów na głowie odgłos powstawania próżni. Lawa została już doszczętnie wchłonięta zaś jej miejsce zajęła ziejąca mrokiem pustka. Wówczas właśnie kula przestała wirować a szepty stały się zrozumiałe. Z całą pewnością było to przywołanie jakiejś istoty z innego świata. Na czarnym niebie zaczęły spadać gwiazdy.
~~*~~
Tymczasem do Zandalora zaczęły dochodzić coraz to nowe niepokojące sygnały aktywności mrocznych sił. Co gorsza stracił już kontakt z wszystkimi magicznymi kulami a miejsca ich ostatniego bytowania bynajmniej nie napawały go optymizmem. Dosłownie przed chwilą doszły do niego wieści przyniesione przez Paladynów patrolujących tereny Aleroth. Podobno nad miasteczkiem dosłownie unoszą się czarne chmury i odór śmierci z położonego na Południowym-Zachodzie cmentarza.
~ Niepokojące dźwięki, czarne kształty w mieście i coraz gęstsza mgła. To nie jest normalne ~ mówił Paladyn pospiesznie, dostrzegalnie zdenerwowany.
Czarodziej więc nie wiedział czego ma się spodziewać, jednakże z chaotycznych opisów świadków można było wywnioskować iż sytuacja była poważna. Używając teleportu koło wioski szybko stanął przy drewnianej palisadzie. Z najgorszymi obawami zerknął przez wielki otwór w ogrodzeniu. Wszędzie wokół walały się drewniane szczątki.
~ Dlaczego nigdy nie zbudowali normalnego, solidnego muru? ~ szeptał czarodziej wkraczając do cichej wioski.
Widoczność znacznie utrudniała niezwykle gęsta mgła. Poza tym było przejmująco zimno i w powietrzu unosił się niezidentyfikowany smród. Czarodziej w jednej chwili zorientował się że jest obserwowany, to nieprzyjemne, złowrogie uczucie narastało z każdym krokiem przybliżającym go do centrum wioski. Wydobył magiczny kostur, wówczas do jego uszu doszedł niezwykle stłumiony odgłos płaczu.

Pozdrawiam Wszystkich Very Happy
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Czw 13:26, 29 Mar 2007 Powrót do góry

Nice tu si ju egen Lilou. Ja również czekam na kolejną częśc... :p

-Ale co to za symbol? -zapytał Nedril ze zdenerwowaniem w głosie.
-Odbicie królewskiej pieczęci... nic dziwnego że wcześnie jgo nie widziałeś...
-Ale co królewski symbol robiłby u demona? Z tego co wiem dostają je jedynie wyjątkowo zasłużeni albo ci którzy są blisko króla.
-Dlatego mówiłem że to nie są zwykłe demony... Zbadam to a ty się prześpij. Wygląda na to że dawno nie miałeś okazji.
Magi miał racje. Oczy Nedrila pyły podkrążone i przekrwione. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Podmuch wiatru zgasił świece.
-Nedrilu Lane... czy jest coś czego nie potrafisz... -mag uśmiechnął się sprawdzając czy na jego gardle został ślad po sztylecie.

Kolejny dzień był szary i deszczowy. Cały horyzont był pokryty mgłą. Nedril przyszedł na zakryty targ*. Podrzucił jabłko i przebił je sztyletem. Rzucił sprzedawxcy zapłatę i poszedł dalej.
-Pssssyt. -syknął mag stojący przy stoisku.



Dokończe jak wróce wieczorem... przynajmneij spróbuje.


*W razie deszczu i niepogody targ przenosił się do budynku.
Zobacz profil autora
cumeel
Moderator


Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 570 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 18:57, 29 Mar 2007 Powrót do góry

Lilou witaj po długiej przerwie Very Happy
a poziom tekstu jak zwykle wysoki Smile
Pacojana jak już piszesz po angielsku to się staraj Razz powinno być najs zamiast nice Wink
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Czw 19:02, 29 Mar 2007 Powrót do góry

Dziękuję bardzo Very Happy
strasznie się za Wami wszystkimi stęskniłam i za forum ^^
A tak swoją drogą to coś z opowieściami krucho Sad
Zobacz profil autora
cumeel
Moderator


Dołączył: 27 Sie 2006
Posty: 570 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Lublin

PostWysłany: Czw 19:13, 29 Mar 2007 Powrót do góry

My za Tobą też Smile
Rozleniwili się co niektórzy pod Twoją nieobecność (np.: ja Razz)
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Czw 19:22, 29 Mar 2007 Powrót do góry

ja zaglądam codziennie ale zawsze kruch z czasem mam... teraz takei wodolejstwo pisze ale czasem czymś trzeba zając bohatera...
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Sob 11:40, 31 Mar 2007 Powrót do góry

WITAM CIĘ, LILOU!!!

Jak zwykle wejście smoka w postaci wspaniałego stylu, treści i ogólnie wszystkiego Very Happy Piszesz świetnie.

A tymczasem u mnie szykuje się kolejna część Very Happy
Zobacz profil autora
Mordrak
Pogromca Demonów


Dołączył: 13 Sty 2007
Posty: 859 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Sośnica

PostWysłany: Sob 15:47, 31 Mar 2007 Powrót do góry

Jako że nikt dawno nie pisał opowoadania to ja sprubuje coś napisać.


Pewnego raz przez targ przechodził młody wojownik Mordrak.Gdy spoglądał na stragany to usłyszał dziwny głos.
-Mordraku-Szepnoł Mag
Mordrak się obrucił do maga i spytał
-Tak?
-Skąd masz ten amulet?
-Mój ojciec mi go dał
-To niemożliwe
-O co chodzi
-To jest królewski amulet ale o nim opowiem ci w karczmie
Mag wskazał tawerne na przeciwko do której udali się Mordrak i mag.Mag i Mordrak weszli do tawerny.Nie było tam dużo ludzi tylko kilka siedzących ludzi przy ścianie, jedynym żrudłem światłą bylo światło przebijające się przez zakurzone szyby.Mag i Mordrak usiedli przy stole, Mag bez żadnych pytań zaczoł opowiadać.
-Dawno temu tamtymi ziemami władał zły i potężny władca który nazywał się Archimond, ciągle poszerzał swoje ziemie i ciągle mu było mało ludzie nie zważali na niego uwagi bo myszleli że Archimond nie wkroczy na ich ziemie ale się mylili.Straszliwa plaga demonów napadała na wioski i miasta,część ataków ludzie pokonali ale wojne przegrywali.Król wysłał najlepszego paladyna Morchimesa który na miejscu ostatniego ataku przyzwał Archanioła Myzraela.Prawdą było że Myzrael był nie zwykle potężny.Myzrael pokonywał demonów bardzo łatwo ale główny dowódca Mefisto przyszykował zasadzke.Mefisto wiedział że Myzrael pokonałby go.Myzrael wkroczył do miejsca gdzie przeczuwał nowy atak demonów ale nie zobaczył żadnego Demona ale zaraz po przyjściu pojawił się Mefisto Myzrael poznał go odrazy i bez zastanowienia zaatakował na niego, Myzrael i Mefisto byli niezwykle szybcy dlatego walka była krótka Myzrael podczas walki zobaczył że to nie jest Mefisto tylko zwykła iluzja, wkońcu zadał ostateczny cios i iluzja Mefista umarła ale wten pojawił się prawdziwy Mefisto z tyłu i z zaskoczeniu zabił Myzraela.Myzrael klęknoł i zaczoł płakać a jego łzy przemieniały spustoszoną ziemie w łąke, Mefisto zdziwiony spojrzał i zobaczył że jedna łza płynie w jego kierunku Mefisto nie zważył na to uwagi i wyjął swój miecz ale gdy go wyjął to nie było zakrwawionej części miecza Mefisto nie mógł uwierzyć.Przypomniał sobie o łzie która płyneła w jego kierunku spojrzał na ziemie która byłą już łąką i zobaczył że z tej łzy wylatują białe kulki.Nagle wszystkie kulki wybuchły podmuch zmiótł wszystko ze swej drogi pozostawiał tylko łąke na suchej ziemi.Po wybuchu Mefisto leżał na ziemi i ostatnie jego słowa były:
-Miałesz racje Myzraerze ciebie nie można pokonać, zawsze będziesz w sercach ludzi.
Gdy król usłyszał o śmierci Myzraela ogłosił 5-cią dniową żałobe.Król miał jescze ostatni plan wysłał listy do najlepszych 12 magów żeby przyszli z pomocą i wszyscy się zjawili.Zgodnie z planem zwołali wszystkie odziały demonów do Kanionu chwały i tam 13 magicznych najlepszych ataków trafiło w demony tworząc wielki wybuch.Magowie obudzili się dopiero na drugi dzień.Odrazu jak wstali osobiście król przekazał im wiadaomość że wojska zostały pokonane.


Myszle że podobało wam się moje opowiadanie niedługo dokoncze go bo jest jeszce pare niewyjaśnionych spraw w tej historyjce.Sprawdziłem drugi raz i poprawiłem błędy jeżeli zostały jakiesz jeszcze błędy to przepraszam.
Zobacz profil autora
Pacojana
Moderator


Dołączył: 10 Sie 2006
Posty: 1225 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Wawcia

PostWysłany: Sob 16:58, 31 Mar 2007 Powrót do góry

błędy to ludzka rzecz... czekac co będzie dalej jak u wszystkich a teraz coś od siebie.

Nedril podszedł do maga.
-Weź to. -powiedział i podał mu worek. -Jest tam trochę złota i pismo z pieczęcią... kup przyzwoite ubranie i udaj się do zamku... musisz wykryc KTO wysyła te demony. Powodzenia.
Nedril stął bez słowa z workiem w ręku. Odwrócił się do straganu kupił szlecheckie ubranie. Spakowął je do worka po czym wyszedł, wsiadł na konia i pojechał w stronę zamku Stromfist...

Zobaczył w strugach deszczu fioletowy namiot strażników. Jeden z nich wyszedł do niego z wycelowaną kuszą.
-Kto jedzie? -zapytał głosem który sugerował że nie lubi gdy mu się zawraca głowe.
-Nedril Lane. Przedstawiciel gildii magów z Verdis.
-Ngdy o was nie słyszałem.
-Nasza organizacja niedawno powstąła. Proszę oto dokumenty.
Strażnik zabrał świstek po czym udał że potrafi czytac i oddał go Nedrilowi.
-Jedź.

Nedril przywiązał konia. Nagle obrócił sie wyciągając krótki miecz. Nikogo nie było. Wszedł do środka z dziwnym przeczuciem że ktoś go obserwuje.


CDN
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Sob 17:01, 31 Mar 2007 Powrót do góry

Super! Smile Mam nadzieję że ciąg dalszy będzie niedługo bo już się nie mogę doczekać Very Happy
Mordrak to też tyczy się do ciebie ^^
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)