Forum Planety-Divinity Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowieść :))) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Pią 15:46, 18 Sie 2006 Powrót do góry

Słuchajcie... razem z Nan wpadłyśmy na pomysł aby dla odmiany napisać wspólnie powieść.... np. ja zacznę, a ona dopisze dalszy ciąg. Very Happy

Tam gdzie spędzała ostatnie dnie panował nieprzenikniony mrok...Nan jednak nie martwił brak Słońca ani wiatru albowiem pojmowała wagę swojej misji. Od ciągłego siedzenia nad starymi księgami i manuskryptami rozbolał ją juz kark, lecz nie przerywała uparcie dążąc do tajemniczego rozwiązania. Miejsce to znajdowało się tuż pod katakumbami siedziby Rady Siedmiu, otaczały ją gigantyczne, kamienne ściany ozdabiane licznymi, bardzo starymi płaskorzeźbami. Znajdowała się obecnie w imponujących rozmiarów komnacie zawalonej po same brzegi stertami książek. Nagle jedna z nich niespodziewanie spadła na kamienną podłogę wydając przy tym nieznośnie głośny huk. Nan jednym płynnym ruchem schyliła się po nią jednocześnie podejrzliwie badając sąsiednie pomieszczenia zmęczonym wzrokiem. Od samego początku bowiem, kiedy tylko przekroczyła próg zapomnianych komnat biblioteki starożytnych, czuła podświadomie, że ktoś ją obserwował... albo raczej coś, niezwykle wrogiego w nastawieniu. Tak jakby była tu intruzem...
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pią 16:14, 18 Sie 2006 Powrót do góry

Upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu, Nan otworzyła książkę.
- Runy...? - szepnęła do siebie, patrząc na znaki wyrysowane w książce, pełniących prawdopodobnie rolę liter. Szybkimi ruchami palców przewertowała książkę aż do ostatniej strony. Po chwili wachania położyła ją na ziemi, a sama uklękła naprzeciw jej. Złożyła ręce, jak do modlitwy i i zaczerpnęła powietrza.
- Neving, Hoveeng Empirye. - wyszeptała stanowczo. Znaki w księdze błysnęły intensywnym światłem, po czym zmieniły się w znany Nan język elfów. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i podnoisła księgę, z której nagle wynurzył się zwój.
- Jest! - krzyknęła, zapominając o tym, że nie powinna tu być. Zmieszana zakryła dłonią usta i spojrzała na znak wyrysowany na zwoju.
- Tak. To zwój teleportacji czarodziei. - usłyszałą gruby głos. Spłoszona odskoczyła od księgi i spojrzała na tajemniczego nieznajomego. Od razu rozpoznała w nim wielkiego czarodzieja.
- Z... Zandalor? - spytała oniemiała.
- Tak. To ja. - odpowiedział dumnie. - Od dziś bierzesz u mnie nauki. Masz być jutro po południu na dziedzińcu dworcu Starego Kruka, zrozumiałaś?
- Ee.. tak... - wymamrotała Nan. - Ale... - nie zdążyła dokończyć, gdy stary czarodziej zdeportował się i znikł...

Hehe... komentujcie. Śmiało. Przyjmę na siebie każdą krytykę Smile
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Sob 8:38, 19 Sie 2006 Powrót do góry

- Wspaniałe pomieszczenie... - szepnęła Nan do swego nauczyciela. Znajdowali się w...
- Siedziba Rady 7. Niesamowite i potężne pomieszczenie... - zanurzył się we wspomnieniach Zandalor. Po chwili odchrząknął wracając do rzeczywistości.
- Dobrze. Jesteśmy tu, żeby aktywować teleport Rady 7. - powiedział, wyciągając mapę. - Dziwne... Wydaje się, że ktoś aktywował teleport w lesie krasnoludów... Doprawdy, dziwne...
- Zandalorze? - Nan zaczynała się niecierpliwić.
- Ach, tak. Wyciągnij swój zwój i aktywuj go. - Nan posłusznie wykonała polecenie. Gdy aktywowany teleport zalśnił, natychmiast pojawiła się na nim osoba. Osoba, którą Nan rozpoznała bez problemu.
- Zack! To ty! Kupę lat się nie widzieliśmy! - krzyknęła zarzucając się mu na szyję, całkowicie zapominając o godności czarodziejki i nauczycielu stojącym za nią.
- Nan? To naprawdę ty? Gdzie my jesteśmy? - wydawał się zdezorientowany.
- Gdzie!? To Siedziba Rady Siedmiu! - krzyknęła. - Chwila... skąd masz ten zwój? - wyrwała mu zwój teleportu krasnoludów.
- Skąd go masz? - wydawała się niesamowicie podniecona. - Musimy to oblać...
- Nie teraz. - przerwał surowym głosem Zandalor. - Czeka na ciebie zadanie, Nan. Zejdziesz do katakumb i zabijesz Outherona, a potem ukradniesz mu zwój teleportu jaszczurów. Zrozumiałaś?
- Tak... - odpowiedziała speszona czarodziejka. Puściła oko do Zacka, mając mu tym zapowiedzieć, iż wkrótce spotkają się w Karczmie pod Krasnoludzkim Bochnem i żeby na nią zaczekał. Potem ukłoniła się lekko swojemu nauczycielowi, ładnie podnosząc morskiego koloru suknię, wysadzaną nefrytami. Po chwili ziemia pod nią rozstąpiła się, wrzucając Nan do czeluści katakumb, gdzie czaiło się na nią straszliwe zło...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Sob 10:21, 19 Sie 2006 Powrót do góry

Tymczasem Nan była już od dłuższego czasu w drodzę przemierzając niekończący się gąszcz katakumb. Z każdym następnym krokiem robiło się coraz zimniej i ciemniej, naglenawet pochodnia na nic się zdała gdyż i jej światło było zbyt słabe. Księżycowa elfia pani Nan parła jednak dalej przed siebie, w końcu też wyrzuciła gaśniejącą pochodnię i zdjęła z szyi nefrytowy amylet, delikatnie pogładziła gładką powierzchnię szlachetnego kamienia i powiedział melodyjnym głosem:
- w imię potężnego czarownika Zandalora rozkazuję ci...
Lecz nie dokonczyła wymawiać zaklęcia gdyż nagle do jej uszu doszedł stłumiony przez kamienne ściany przerażający ryk monstrum, czającego się gdzieś nieopodal. To nie wróżyło nic dobrego... Nagle dziewczyna zorientowała się że już od dłuższego czasu jest obserwowana. Zaskoczona mocniej ścisnęła kryształ naszyjnika który w jednym momencie rozbłysł silnym światłem, a jej oczom ukazał się stojący zaraz przed nią potwór. Miał powyżej 3 metrów wysokości, pokryty w całości ostrą, mieniącą się czernią łuską, uzbrojony w gigantyczne pazury. Miał całkowicie czarne oczy i lśniace, ostre kły... od dłuższego czasu wpatrywał się w Nan a teraz jego ślepia błyszczały czystą nienawiścią.
- Jak śmiesz wymawiać w mym domu imię tego przeklętego czarownika! Za to spotka cię śmierć elfko- rzekł basowym głosem poczym ruszył z rozpędu prosto na stojącą nieopodal Nan.
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Sob 11:34, 19 Sie 2006 Powrót do góry

Zdezorientowana dziewczyna patrzyła na niego przerażonym wzrokiem. Stwór tymczasem zaatakował. Swoimi wielkimi pazurami rzucił się na nią. W ostatnim momencie, Nan uchyliła się przed ciosem, unikając przy tym niechybnej śmierci. Na jej ramieniu pozostało jedynie lekkie zadrapanie. Czarodziejka spojrzała wściekle na stwora, który szykował się do kolejnego ataku. Nagle wyskoczył z miejsca rzucając się na Nan. Szybkie ruchy ręką czarodziejki i wyszeptane zaklęcie unieruchomiły go w powietrzu. Po chwili, dziewczyna przywołała meteor, który zręcznie poszybował ku spetryfikowanemu potworowi. Uderzył w niego, zostawiając mocne nadpalenie, lecz tym samym pozwalając mu na wykonywanie jakichkolwiek ruchów. Stwór zawarczał groźnie.
- Poddaj się, ellfi pomiocie, prztulaczu drzew!
- Po moim trupie! - wrzasnęła dziewczyna, wpadając w furię. Możliwe, że miało to coś wspólnego z tym, że jej ojciec był niegdyś dość słynnym barbarzyńcą...? Jednak we wściekłości nie myslała o niczym innym, tylko o zabiciu tego potwora, o wyrwaniu mu serca z piersi, żądzy jego krwi. Wyciągnęła z pochwy dawno nie uzywany Miecz Pollerienca.
- Kobieta walcząca mieczem! Nie do wiary! Ale łamaga. - naśmiewał się stwór, prawdopodobnie próbując ją wyprowadzić z równowagi.
- Zaraz zobaczysz jak "kobieta z mieczem" zmiecie cię z powierzchni ziemii! - powiedziałą mściwie. Po chwili z dziką wściekłością rzuciła się na niego ciachając i młócząc mieczem wszystko dookoła. Po kilku chwilach potwór leżał w kawałkach w kałuży krwi. Nan dyszała ciężko, zadowolona wykonaną pracą. Mocno się skupiając i używając telekinezy wyciągnęła ze zwłok mocno zmoczony zwój. z obrzydzeniem biorąc go do ręki przeteleportowała się tuż przed Zandalorem. Dała mu zwój i spojrzała przez okno. Głośno wciągnęła powietrze. Z niebotyczną szybkością zbliżał się do pomieszczenia Rady Siedmiu dziwaczny stwór, młócąc powietrze pięknymi skrzydłami. Wyglądał na wściekłego...


Ostatnio zmieniony przez Nan dnia Sob 22:00, 19 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Sob 12:02, 19 Sie 2006 Powrót do góry

Niezwykła, mityczna istota z zawrotną szybkością zbliżała się do katedry. W oczach miała tylko wściekłość, niezwykle silnie i nerwowo poruszała gigantycznymi skrzydłami, aby na koniec z całkowitą gracją wylądować na olbrzymim, kamiennym dziedzińcu. Mitologiczna postać był bez wątpienia gryfem. Miała złocisty dziób i ostre pióra, pół lew, pół orzeł... W momencie gdy dotknął ziemi zaczął się przemieniać w istotę podobną do ludzkiej. Postać gryfa zaogniła się i nagle wielkie skrzydła z lekkim świstem znikły wnikając w plecy, pazury orła zmalały, a sierść zmieniła kolor i przistoczyła się w długą, fioletowo-białą suknię. Wnet przemiana została zakonczona a na dziedzińcu nie było już gryfa tylko niepozornie wyglądająca dziewczyna. Była raczej niska, 1,70 m wzrostu, niepozornie zbudowana, miała krótkie, brązowe włosy, oczy kota, cerę białą niczym śnieg, na szyi widniał jej starożytny naszyjnik egipskiego znaku życia Anch, delikatna suknia powiewała na wietrze odsłaniając orle stopy. Talię mocno opinał jej złoty, gruby pas, ozdobiony kamieniami szlachetnymi. Wyglądał nawet niepozornie, gdyby nie fakt, ze przed chwilą była niebezpiecznym gryfem... Stała tak jeszcze przez kilka sekund, gdy nagle jej rozwścieczony wzrok padł na wychodzącego na dziedziniec Zandalora. Niemal natychmiast po spostrzeżeniu go ruszyła szybkim krokiem na spotkanie.
- Ty głupi stary czarodzieju! co sobie myślałeś gdy wysyłałeś na moje tereny swoje bezużyteczne potwory?!- wrzasła na niego, na co Zandalor tylko się uśmiechnął pobłażliwie.
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Sob 15:56, 19 Sie 2006 Powrót do góry

- Potwory? Jakie potwory!? - spytał Zandalor. Leżąca na podłodze Nan nagle się przebudziła. Spojrzała na piękną kobietę, dziwiąc się, dlaczego tak ostro krzyczy.
- Obudziłam się, a przede mną stała chmara hobgoblinów! - syknęła złowieszczo.
- Chyba ich nie zabiłaś...? - przestraszył się czarodziej.
- A co miałam niby zrobić? Stać i patrzeć jak wydzierają ze mnie mięso?
- O nie. A więc moje przypuszczenia są prawidłowe... - szepnął Zandalor.
- Jakie przypuszczenia? Chciałeś zabić ostatnią z rodu gryfów! - krzyknęła kobieta.
- Ostatnią, powiadasz? Muszę cię ostrzec. Władca Chaosu... powrócił.
- Co!? - Tym razem krzyk należał do leżącej na ziemi Nan. W jednej chwili znalazła się przy parze kłócących się osób i stanęła przed nimi splatając ręce na piersi. Jej śniada cela lekko zbielała, a lekko falowane, blond włosy pieknie powiewały w podmuchach wiatru.
- Nie mamy czasu! Lilou, zostajesz natychmiastowo wybrana do Rady Siedmiu jako przedstawiciel gryfów, Nan - zostajesz przedstawicielką Rady Elfów! Nie mamy czasu! - panikował Zandalor. Uczennica po raz pierwszy widziała nauczyciela w takim stanie
- Skąd pan zna moje imię? - zdziwiła się tak zwana Lilou.
- Wiem dużo rzeczy, których Ty nie wiesz. - odpowiedział tajemniczo. - Przykro mi, idę odzyskiwać członków i odnawiać Radę Siedmiu! - po czym zdeportował się szybko. Tymczasem Nan podeszła do gryfa.
- Ty... jesteś gryfem? - zapytała nieśmiało.
- Tak, jestem. - dumnie podniosła głos Lilou. Po chwili wachania podała Nan dłoń, co miało oznaczać, iż ma nadzieję, że rychło zostaną przyjaciółkami...


Ostatnio zmieniony przez Nan dnia Sob 22:03, 19 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Sob 16:37, 19 Sie 2006 Powrót do góry

- Więc to ty jesteś tą sławną Księżycową Władczynią? Nawet do mnie doszły wieści o tobie - rzekła Lilou idąc w kierunku głównego wejścia do fortecy.
- E... Księżycową Władczynią?- spytała lekko zaskoczona Nan.
Gryfia pani w tym momencie zerknęła na nią zaciekawiona.
- To ten cały czarodziej ci nic nie mówił?- spojrzała na nią z powątpiewaniem lecz gdy ujrzała jej minę wszystko było jasne- Jak zwykle pozostawia te sprawy na koniec- uśmiechnęła się Lilou.
- No tak, cały dobry Zandalor, wiecznie jest zajęty ratowaniem świata- powiedziała Nan.
- Jesteś Księżycową Władczynią Nan, to oznacza wielką moc ale i jeszcze większe niebezpieczeństwo, masz bowiem w sobie cząstkę mocy wszystkich ras jakie kiedykolwiek wkroczyły do tej krainy- powiedziała Lilou jednocześnie bacznie badając jej reakcję.
Zaskoczona tą niezwykłą informacją Nan usiadła powoli na znajdującym się nieopodal wielkim, zdobionym krześle. Jej delikatna twarz znacznie pobladła a oczy nabrały na chwilę smutnego wyrazu. Gryfia przedstawicielka stała koło niej, nie bardzo jednak wiedziała jak ma ją pocieszyć.
- Pamietaj Nan, że zawsze będziesz miała we mnie podporę- rzekła tylko kładąc jej rękę na ramieniu.

Ps. Zack na przyszłość ogranicz ciągłe powtarzanie imienia Zack Wink i nieco więcej opisuj zdarzenia które obecnie mają miejsce, wczuj się w swoją postać Very Happy Pozdrawiam Razz
Pozdrawiam Wink
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Sob 19:12, 19 Sie 2006 Powrót do góry

- Dziękuję. - powiedziała mocniejszym głosem Nan i strzepnęła rękę Lilou z ramienia. Uśmiechnęła się do niej porozumiewawczo, po czym stanęła na nogi. W tym momencie do sali wbiegł Zack.
- Jestem przedstawicielem Rady Ludzi, wyobrażacie sobie? - zapytał szczęśliwy. Nan posbiegła do niego i uścisnęła go, lecz gryfka tylko zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
- Ty jesteś wojownik Zack? - syknęła.
- Tak... to ja. - powiedział zmieszany, lekko odpychając Nan. - Czego ode mnie chcesz?
- Zabiłeś członka mojej rasy... - wyszeptała groźnie. Nan, orientując się, iż szykuje się bitwa szybko wkroczyła do akcji. Stanęła między przyjaciół, ostrzegając ich oczyma.
- Przestańcie. Nie jesteśmy tu po to, żeby się kłócić. - powiedziała. Zack szybko się pożegnał i czmychnął do portalu, a Lilou siedziała sztywno.
- Idiota. - warknęła. Minęło parę minut, nim Nan udało się ją uspokoić. Gdy to minęło, Lilou oglądała swój naszyjnik.
- Co to? - zapytała z ciekawości Nan.
- Amulet Symbolu Życia Anch. Z Egiptu.
- Nie wierzę! Podobno na świecie jest jego tylko jeden egzemplasz...
- ...którego posiadam ja! - dokończyła Lilou, zadowolona, iż ktoś pochwalił trud, jaki włożyła w zdobycie go. I nie chodzi bynajmniej o złoto. Nagle przed dziewczynami pojawił się Zandalor.
- Szybko! Do Mrocznych Knieji! Przedstawiciel Rasy Ludzi jest w opałach! Udajcie się natychmiast do Drzewa Iniphusa! - krzyczał przerażony. - A przy okazji wyciągnijcie z tamtąd Miecz Iniphusa. I nie dajcie się nabrać na sztuczki drzewa! - po czym teleportował je prosto do Mrocznych Knieji, gdzie ich oczom ukazał się straszliwy widok...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Nie 13:35, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Potężny wojownik Zack był otoczony przez rozwścieczoną zgraję piekielnych zombi. Wojownik jednak, pomimo przeważających sił przeciwnika, starał się stawiać im jeszcze jakikolwiek opór. Niestety w pewnym momencie, jego magiczny miecz pękł na pół wydając przy tym niemiłosierny hałas. I właśnie w takiej nieszczęsnej sytuacji zastały go Nan i Lilou. Zack nadal walczył, ale nagle potężne Mówiące Drzewo o imieniu Abanayabara rzekło swym złowrogim głose:
- Tych którzy ośmielili się wejść na moje terytorium i w dodatku mieli zamiar wykraść me skarby czeka zguba!- wykrzyknął śmiejąc się basowo.
Zaraz po tych słowach otworzyło ono ziejącą pustką paszczę wydając z niej dźwięk poruszający ziemię. Zack wówczas zaczął się zapadać w mroczną rozpadlinę pod stopami. Nieszczęśnik był całkowicie bezradny. Wtem do walki wkroczyły Nan i Lilou. Księżycowa elfka wzniosła dłonie do góry i wypowiedziała zaklęcie:
- Meronatos qerituminar zantarodoram!- w tym momencie niebo się zachmurzyło a ziemia mocniej zatrzęsła, poczym z gromadzących się czarnych chmur spadł obfity deszcz czarnych piorunów, trafiając z niewyobrażalną siłą wszystko co nieprzyjazne.
Tymczasem Lilou przybrała postać białego gryfa i z szybkością błyskawicy ruszyła na pomoc zapadającemu się Zackowi. Chwyciła go za ramiona poczym z łatwością uniosła wysoko ponad chmury. O dziwo nie zrobiła mu ani zadrapania swymi niezwykle ostrymi pazurami.
Przez chwilę krążyła z nim w powietrzu poczym rzekła mrużąc niebezpiecznie oczy:
- Dlaczego wojowniku miałabym cię nie puścić?- spytała zerkając na niego.
Zack wyraźnie zaskoczony i zaklopotany takim obrotem sprawy rzekł najbardziej przekonywująco jak tylko potrafił w takiej sytuacji:
-Zrobię cokolwiek zechcesz aby ci wynagrodzić stratę jakiej doznałaś.
Gryfka zerknęła na niego bacznie, poczym nagle się uśmiechnęła i powiedziała już łagodniej.
- Zrobisz dla mnie sztylet jakiego jeszcze świat nie widział.- powiedziała do niego a widząc że Zack wyraził skinieniem głowy zgodę na ten warunek w mgnieniu oka wylądowali na ziemi włączając się w bitwe która teraz stała się jeszcze bardziej niebezpieczna.
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Nie 15:03, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Mówiące drzewo coraz bardziej było rozwścieczone. Ciskało piorunami, przywoływało więciej zombie. Ale Lilou, Nan i Zack dawali sobie z łatwością radę, więc drzewo sięgnęło po najmocniejszą altylerię.
Ziemia przed Zackiem, Lilou i Nan rozstąpiła się ziejąc bezdenną przepaścią.
Czekali. Nagle, za krawędź przepaści chwyciła sie potężna, czarna ręka.
Drugą chwytając się uderzyła o ziemię. Głuchy łoskot wstrząsnął ziemią i ich sercami. wychynęły czarne rogi. Później oczy. Oczy te przeraziły ich wszystkich. Były czerwone, zwężone, podobne do oczu węża. Zionęły mrokiem, chęcią zadania bólu. Potem reszta twarzy. Długie kły błysnęły złowrogo, Nan przebiegł dreszcz. Kiedyś widziała coś. Mgła wspomnienia pojawiła się w jej mózgu. Widziała swoją matkę, przepiękną elfkę, z włosami koloru księżycowego światła, piękną, pociągłą twarzą i idealną linią ciała. Widziała rozstępującą się przepaść, czarną, potężną łapę zagarniającą jej matkę do przepaści...
Tymczasem potwór zdążył już wyjść na powierzchnię. Był masywnej budowy, zgrana maszyna mięśni pracowała pod grubą skórą. był całkowicie nagi.
Potem wychynął drugi, taki sam. Potem trzeci, czwarty... Zack patrząc na cały czas zwiększającą się ilość Behemothów czuł w żolądku ścisk. Oślizgła dłoń przerażenia zacisnęła się na jego gardle.

Gdy sześćdziesiąty szósty behemoth wyłonął się z przepaści pojawiła się za nim postać. Była odziana w długą, czarną szatę. Lewitowała w powietrzu, niby duch, ale duchem nie była. Na piersi widniał czerwony znak pięcioramiennej gwiazdy. Twarz zasłaniał szpiczasty kaptur. Dłonie z długimi palcami spoczywały skrzyrzowane na piersi. Tym razem Lilou przebiegł dreszcz. Dłonie Cienia pokryte były warstwą tańczących iskier, mówiącą o potężnej mocy cienia. Opisywany wyłonił się w całości, podszedł do drzewa, czyniąc w jego kierunku dziwne znaki palcami. Drzewo stanęło w ogniu, wszystkie behemothy zaczęły płonąć. Zaczęły żyć. Postać odwróciła się. Pochyliła głowę, skoncentrowała sie. Po chwili z jej dłoni zaczęły wystrzeliwać języki płomieni, najpier otaczające postać z tyłu, tworzące za nią zieloną aurę, Następnie zaczęła otaczać całą armię i trójkę bohaterów. Zack jak zwykle wiedział co robić...

A dalej sobie dopiszcie, ja już coś nabazgrałem.
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Nie 15:40, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Zack myślał że zginie przyponiał sobie ojca i z nieba stopił duch i przował stalowych szkielty a nan i lilou walili magiom w zombi no i też zack i rozd**** zombi Very Happy
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Nie 15:50, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Ej, nie, no. Napisz coś więcej. Sorry, nie wiem, czy zauważyłeś, ale wszyscy napisali trochę więcej, niż w "bitwie". Trzymajmy się jakiś zasad.
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Nie 15:57, 20 Sie 2006 Powrót do góry

ok to kiedy zack zabił wszystkie zombi wzioł miecz i sam zabił Sartorius kiedy nan chciał pomóc zack dał jej rane w noge i otoczył aure ochronom na to mejsce że by nikt nie weszed wzioł miecz i ruszył to boju no walka była trudna zack po jedym ciosem został krytcznie rany ale nie podawał się walił walił aż zack uderzyl w plecy i był umarł a zack nie podawał się :wink:wzioł sztylet wrzucił w oczy drzewa oslepło to zack szybko pobiegł i ucioł drzewo Smile
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Nie 16:13, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Też nie, bo uzgodniliśmy z Lilou i Nan, że przeżyję :p
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Nie 16:15, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Poczekajmy na Nan co ona napisze Wink Dobrze jest jak to mówią, wszystko się może zdarzyć....W końcu Sartorius jest władcą behemotów, a to oznacza że umrzec nie może Wink
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Nie 16:36, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Czarodziejka znalazła się w niezłych opałach. Stanęła na przeciw wielkiego ducha, który prawdopodobnie chciał ją zgładzić, bądź uwięzić - tak jak jej matkę. W pobliżu widziała, jak Lilou i Zack z wielką trudnością zabijają potężnych behemothów. Rzuciła się w bok, unikając potężnego promienia. Jak w zwolnionym tempie widziała, jak jeden z behemothów rzuca się na Lilou i przygważdża ją do ziemi. Z dziką wściekłością rzuciła się na niego zrzucając go z gryficy. Jej oczy zapłonęły wściekłością, a ręce zaczęły błyskać różnymi, ciemnymi kolorami. Dotknęła nimi najbliżej stojącego potwora, który zawył z wściekłością i... rozpłynął się w powietrzu. Efekt wściekłości Nan powoli mijał, i czarodziejka rzuciła w dwóch stworów ogniste kule. Behemonthy zaczęły płonąć i padły trupem na ziemię. Biedna elfka nie zauważyła, jak ogromny duch wyciąga ku niej swoje ręce. Gdy się odwróciła była już w łapskach tego przeklętego stwora.
- Księżycowa elfka, tak? - powiedział. Jego głos nie brzmiał jak tonacja jakiegos stwora tylko...
- Zostaw mnie , ty przebrzydły stworze! - krzyknęła, a skróra na jej ciele zaczęła płonąć. Potwór z krzykiem puścił ją, a dziewczyna upadła na ziemię. Szybko przeczołgała się koło walczącego Zacka. Ciął on potwory swym mieczem, natchniony dziwną wizją. Szybko wystrzeliła ku zbliżającym się potworom trzy strumienie mocy.
- Seyooru Lettuce! - wrzasnęła, krzyżując ręce. Nagły błysk i cztery stwory padły martwe na ziemię. Lilou uśmiechnęła się do niej przymilnie, odrzucając dwóch behemonthów naraz. Tymczasem ich władca znów zaatakował Nan. Księżycowa Elfka postanowiła wyjawić na oczach wszystkich swoją największą tajemnicę. Dźwięcznym głosem wydobyła z siebie melodyjne "c". Z jej pleców powoli wysunęły się opierzone, długie skrzydła. Niczym anioł wzbiła się w powietrze, czekając na atak krwiożerczego potwora...


A propos - mam pomysł. Może każdy z nas na profilq da portret swej postaci, tak jak wyglada tutaj w tej powiesci ^^. i tylko twarz Razz Fajnie by było... ja już mam ^^
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Nie 16:46, 20 Sie 2006 Powrót do góry

ok to moja postać Very Happy
Image
zack gapił się anioła i coś nie mu śmierdziało Confused
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Nie 16:48, 20 Sie 2006 Powrót do góry

To daj se twarz tej postaci w profilq Smile
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Nie 16:51, 20 Sie 2006 Powrót do góry

nie chce Smile
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Nie 17:00, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Chciiij! Razz
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Nie 17:28, 20 Sie 2006 Powrót do góry

Niestety nie czekała ona zbyt długo bowiem w kilka sekund po jej zdumiewającej przemianie przerażający duch wydobył swój olbrzymi, czarno srebrny miecz. Wtem zerwał się porywisty wiatr i temperatura powietrza znacznie spadła. Nan jeszcze przez chwilę unosiła się w powiewach wiatru i nagle ona również dobyła swego oręża. Błyszczącą, śnieżno białą klingę o ostrzu smukłym i niezwykle ostrym, świecił on delikatnym, błękitnym światłem. Wszystko to wydawało się nierealne, ale najgorsze miało dopiero nastąpić. Podczas gdy Lilou i Zack walczyli wspólnie na ziemi, Nan zdała sobie sprawę że potężny przeciwnik co kilka sekund przyzywa nowe behemoty! A to oznaczało walkę do upadłego i rychłą śmierć. Wtem Nan powiedziała do Gryfiej pani:
- Lilou! Leć z Zackiem daleko w chmury! – wykrzyknęła głośno Nan z trudem przedzierając się przez narastające hałasy coraz potężniejszej wichury.
Lilou zerknęła w jej stronę a oczy znacznie pobladły:
- Ale co z tobą! Nie dasz rady im wszystkim!
Dziewczyna tylko wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z gryficą i ta bez większych sprzeciwów chwyciła protestującego Zacka za ramiona i już w postaci białego Gryfa uniosła się z nim wysoko ponad czarne, skłębione chmury.
Tymczasem Nan została sama z ciągle narastającą armią behemotów i ich władcą.
- Mądrze zrobiłaś odsyłając swych przyjaciół z walki, łatwiej mi będzie was zniszczyć osobno, jednego po drugim – mówił mrożącym krew w żyłach głosem Władca piekielnych otchłani.
Nan jednak najwyraźniej nic sobie nie robiła z jego denerwujących słów, bowiem tylko uniosła nad głową świetlisty miecz i szeptem wypowiadała tajemnicze słowa potężnych zaklęć. Nad dziewczyną zaczęły wirować czarne jak heban chmury, bez przerwy rozświetlane białymi błyskawicami. Nagle behemoty przestały wydobywać się z mrocznej otchłani i stanęły tylko przed swym panem same nie wiedząc co dokładnie się dzieje. Wtem Sartorius wyraźnie już zniecierpliwiony ciągłym czekaniem rzekł.
- Nie jestem osobą cierpliwą Księżycowa elfko więc nie dam ci szansy na dokończenie tego beznadziejnego zaklęcia i zniszczę cię już teraz już teraz! – w momencie gdy wypowiedział słowa swej obietnicy ruszył na Nan rozwijając jednocześnie swe własne, gigantyczne, nietoperze skrzydła. Uzbrojony w potężną klingę i niezwykle silne zaklęcie szybko pokonał dzielący ich odstęp. Wówczas Nan skierowała w jego stronę swój miecz a jednocześnie tworzone zaklęcie, Sartorius zamarł w bezruchu, jakby stanął w czasie. W jego oczach widniało zdziwienie, wręcz zaskoczenie. Nagle wybełkotał sztywnymi ustami:
- Ale jak to możliwe, że elf to potrafi?
Bowiem za postacią Nan, w dalekich, czarnych chmurach, pojawiała się gigantyczna, złowroga sylwetka należąca do najpotężniejszego ze swej rasy, kryształowego smoka.
Te mityczne stworzenia potrafią jednym skinieniem głowy obrócić wszystko w niebyt, a teraz taki właśnie został wezwany na pomoc. Potwór jeszcze przez chwilę badał sytuację na ziemi i w powietrzu diamentowymi oczami, poczym niczym błyskawica zionął białym ogniem w nieszczęsne behemoty, przy tym ataku powstał przerażający huk. Struga niezwykłego ognia ominęła z łatwością Nan i w momencie gdy dotknęła ziemi ta eksplodowała gigantyczną kopułą ognia grzebiąc wszystko w odległości 50 metrów. Stare Mówiące drzewo stało się już tylko wspomnieniem, podobnie jak armia sług piekielnych. Sartorius widząc to naprężył tylko swe mroczne skrzydła poczym rzekł sykliwym głosem.
- Mówiono mi że potrafisz wiele różnych sztuczek ale nie wiedziałem że aż tyle. Nie martw się elfko, następnym razem, nasze spotkanie nie będzie tak łagodne jak teraz – mówiąc to owiała go mroczna zasłona i nagle z dziwnym, mrożącym krew w żyłach odgłosem, zniknął.
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 8:20, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Nan wyczerpana pdła na ziemię, kryształowy smok zniknął. Walka z Sartoriusem tak ją wyczerpała, że nie miała sił szukać przyjaciół. Ale mogli sami domyślić się końca walki. Czarne chmury na niebie rozstąpiły się, wychynęła przez nie zbawcza nutka światła. Piękną twarz Nan (no bo to w końcu elfka) rozjaśnił uśmiech. Zobaczyła niewielki czarny punkt, rosnący w oczach, przybierający kształty... gryfa. Więcej Nan nie widziała, bo zemdlała.


Potężny ryk zatrząsł przepaścią demonorvis, słudzy pandemonium i gargulce rozpadły się w kawałki. Ściany zaczęły pękać, ogromne głazy spadały z sufitu. Jeden właśnie leciał na Sartoriusa, ale ten niedbałym ruchem, bez większych trudności zatrzymał go o cal nad swoją głową.
- JAKIM CUDEM!!! JAKIM CUDEM!!! Jakim cudem ta mizerna elfka potrafiła przywołać kryształowego smoka?! To niemożliwe! Do tąd tylko ja to potrafiłem. - krzyczał wściekły Sarotirus. W pewnym momencie twarz mu stężała, rysy wyostrzyły, niemiły, okrutny uśmiech przebiegł po jego twarzy. Krótko mówiąc wpadł na szatański pomysł.Przywołał go dla próby, niestety rozwalił od razu pół ludności piekła, Sartorius nie mógł go z paczątku opanować, był tak potężny.
- Eh, będę znowu musiał zmusić przeklętych do odbudowania demonorvis... Ale trudno. Wróćmy do mojego cudeńka.
Przed Sartoriusem stał potężny duch. Był wysoki na pół wysokości Sartoriusowego pałacu. Z masywnych barów sterczały kolce dłygie na około 2 m. Postrzępiona u dołu szata była czarna, rękawy szaty spływały w dół. A jego zapach... Pachniał odorem śmierci, zła, bólu, okrucieństwa. W ręku trzymał miniaturę kosy. W drugiej też. Po miniaturach tanczyły malutkie płomyki, które później spadały na podłogę, tworząc w okół demona czarny krąg wypalonej ziemi. Spod kaptura spoglądała na Sartoriusa Bardzo pociągła, nienaturalnie wręcz długa, zła twarz. Oczy świeciły czerwonym blaskiem, w resztkach nosa świszczao szybko wdychane powietrze. Ust nie miał. Miał tylko zaciśniętą kreskę, skierowaną końcami ku górze. Na piersi miał symbol ogromnego, czarnego smoka.
Sartorius rozpoczął z nim dyskusję. Albo raczej monolog. Potwór nic nie mówił, tylko słuchał Sartoriusa z uwagą. A Sartorius mówł. Mówił o Nan, Lilou i Zacku. Mówił, co potwór ma z nimi zrobić. A potwór słuchając jego wypowiedzi, coraz bardziej okrutnie się uśmiechał...


Poczekajcie, napiszę drugą część, to was z tego wyplącze.
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 12:44, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Trójka bohaterów siedziała nad brzegiem rzeki w mrocznych kniejach. Wśróz szumu wodyi rechotu żab Lilou rozmyślała.
- Jakim cudem przywołałaś kryształowego smoka, Nan?
- Sama nie wiem. Po prostu chciałam coś przywołać, coś, co mogło mi pomódz. I samo przyszło.
- Wiesz, co teraz zrobiłaś?
- Nie.
- Podpowiedziałaś temu upiorowi z piekła jak ma Cię pokonać.
- Ale dlaczego akurat mnie? Czemu wszyscy się mnie czepiają? Potwór w katakumbach, teraz ten upiór... Przecież drzewo nasłało na Zacka armię Behemothów. A oni zaraz na mnie.
- Czy zastanawiałaś się, dlaczego na naszym pierwszym spotkaniu nazwałam Cię Księżycową władczyną?
- Tak, ale nie domyśliłam się dlaczego.
- A więc jesteś królową elfów. Masz ich poprowadzić do ostatecznej bitwy z chaosem. I ktoś ma Ci pomódz. Ale nie wiem, kto.
Nan milczała przez długą chwilę. Po chwili powiedziała:
- Narazie musimy pozbyć się tego potwora. Dopiero, gdy to zrobimy, wtedy będe myśleć o władaniu elfami.
- Słuchajcie - powiedział jak zawsze praktyczny Zack - my tu marnotrawimy czas, a tu kończą się zapasy eliksirów, jedzenia... Trzeba opóścić mroczne knieje, pojechać na targowisko w Rivellonie i zaopatrzyć się w zapasy.
- Nie. Najpierw musimy udać się do rady siedmiu i poinformować Zandalora o tutejszych zajściach.

- Kiedy to się stało? - spytał Zandalor patrząc na Nan.
- Niedawno, około pięciu godzin temu - powiedziała elfka.
- Zabiliście wszystkie behemothy?
- Nie, kilka uciekło do przepaści.
Zandalor klął przez dobre dwie minuty, ale ani razu się nie powtórzył.
- Wiesz, co on teraz może zrobić? - spytał czarodziej roztrzęsionym głosem, gdy już się uspokoił.
W tym momencie zduszony krzyk Lilou przerwał wypowiedź Zandalora.
- Co się stało?
- Za tobą, na końcu sali!
Zandalor odwócił się, po czym natychmiast zamarł w bezruchu. Na końcu sali stał potwór. Wszyscy od razu domyślili się, kto go nasłał.
Władca śmierci powoli zbiżał się do Zandalora powoli wyciągając dłonie ku niemu. Zandalor zobaczywszy co się dzieje, zaczął kreślić w powietrzu znaki, które poleciały do góry, nad ich głowy. Zaczęły wirować w nieprawdopodobnym tempie, wydobywająca się z kręgu kryształowa poświata zaczęła obejmować ich w ochronną kopułę. Władca śmierci stał co chwilę zdezorientowany, patrząc za naszą grupkę. Zawachał się. Postanowił iść dalej. I to go zgubiło. W momencie, gdy dotknął kryształowej kopuły, otworzyła się pod nim gigantyczna czeluść, z której dobiegł gromowy głos:
- Na bogów piekła! Czy ja mam taki cholerny pech do tej dziewczyny?
Po chwili z przepaści wyłonił się Sartorius. Wyglądał na znudzonego.
- Czy ja zawsze muszę fajdać sobie ręce brudną robotą? - spytał władcę śmierci. - a, zresztą, idź do domu, jesteś za słaby. Rozprawię się z nimi osobiście - przy wypowiadani ostatnich słów twarz Sartoriusa zbladła, przelotny uśmiech wykrzywił wargi. W tym czasie Zandalor już kreślił znaki w powietrzu, szepcząc magiczne formuły. Po chwili cała gromada znaków rzuciła się na Sarotirusa, przenikając kopułę. Ten, nic sobie z nich nie robiąc poodbijał je innymi zaklęciami. Doszedł do kopuły. Dotknął jej. W jednym momencie kopuła zczerniała, a Sartorius wszedł do środka.
- Całkiem miło tu macie - powiedział, rozglądajac się po całej sali. Odwrócił się, żeby zobaczyć część sali za sobą. W tym momencie Lilou i Nan na raz zaatakowały. Nan zaklęciem, Lilou pod postacią gryfa. Sartorius padł na ziemie z ogłuszającym rykiem, pod nim pojawiła się kałuża czarnej jak smoła krwi. Nie czerwonej, tylko czarnej. Czarnej jak jego szaty. Tak samo czarnej, że wyglądało to, jakby szaty Cienia topiły się na ciele swojego władcy. Kopuła znikła. Przez ścianę sali wszedł zawodzący orszak duchów, zrobił okrążenie płaczące okrążenie nad ciałem, po czym zniknął. Nie wiadomo z kąd zabrzmiała ponura muzyka. Z przepaści, w której zniknął włądca śmierci zaczęły wychodzić wszystkie demony piekła. Każdy oddawał pokłon nad ciałem, po czym znikał. Po tym potwornym pogrzebie cialo spaliło się na popiół, który pozostał jedynym sladem po władcy behemothów.

Dobra. To czekam na kontynuację, Lilou.
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Pon 13:11, 21 Sie 2006 Powrót do góry

[img][link widoczny dla zalogowanych][/img]

To jest rysunek mojego gryfa w postaci ludzkiej i postaci gryfa-człowieka. Dzięki Zack Mr. Green
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)