Forum Planety-Divinity Strona Główna  
 FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 Opowieść :))) Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 14:06, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Hehe... Ty to rysowałaś?
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Pon 14:09, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Niom, ale łatwo nie było Wink
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Pon 14:38, 21 Sie 2006 Powrót do góry

ok to potrenuj wklejeać rysunki Wink
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Pon 15:21, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Od mrożącego krew w żyłach pogrzebu Władcy Piekielnych Otchłani minęło już dobre kilka godzin, a bohaterowie poszli na zasłużony odpoczynek... Jednak Lilou nie mogła po tym wszystkim zasnąć, dlatego też siedziała spokojnie na wysokiej wieży Fortecy obserwując spokojne, rozgwieżdżone niebo. Wszystko wydawało się być teraz takie łatwe i spokojne... Nagle nieopodal od Siedziby Rady doszło do niewielkiego ale spektakularnego wybuchu. Horyzont bowiem natychmiast zmienił swoja barwę, mieniąc się niezwykle kolorowo. Do wrażliwych uszu gryficy doszedł przejmująco głośny huk który jednak w rzeczywistości słychać było jak lekkie uderzenie. Lilou przybrała postać białego gryfa poczym z delikatnym świstem rozwinęła swe olbrzymie skrzydła i lekko wzleciała w powietrze. Wyostrzyła wzrok i nie zastanawiając się już dłużej poleciała w stronę migoczącego światła.
Gryfia pani leciała już dobre 1,5 godziny a do celu wydawało się nadal daleko, nagle Lilou zwolniła nieco swój lot i zerknęła lekko zaskoczona na rozciągający się pod nią krajobraz. Był zupełnie obcy, nie podobny do tych które widywała w Rivellonie. Wtem przerażona zorientowała się że zupełnie nie wie gdzie jest! Spojrzała coraz bardziej zdenerwowana za siebie ale tam była tylko ciemność nocy. Była sama w zupełnie obcym otoczenia, wówczas do jej uszu doszedł przerażający, odległy dźwięk, zbliżał się do niej bardzo szybko.
Tymczasem w Siedzibie Rady panował niczym nie zmącony spokój nocy. Zack również nie zmrużył oka...
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Pon 15:25, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Zack wstał i myślał gdzie jest Lilou aż w radzie siedmiu usłyszał dziwny dzwiek
poszed za dziwiekiem i znalzł cholika:
-Zack zapytal kim jesteś!
-cholik nie ważne ja tylko ty widze twojom przyszłoś więc w twojej przyszłości będziesz potrzebował kamieni tepoltacjnego.
-zack powiedział co?
-cholik takie narzedzie teleportowania.
-zack na ziemi od tyłu znalazł kamienie teleporatcj obrócił się w strone cholika i go tam nie było Confused
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pon 15:58, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Gwałtowny wstrząs obudził księżycową elfkę. Spała lekkim snem i wystarczył mały świst wiatru, by zerwała się gwałtownie. Wyglądała nadzwyczaj ładnie w flanelowej koszuli nocnej, z lekko rozwianymi włosami. Zsunęła kołdrę i podeszła do okiennic. Opierając się o framugę spojrzała w gwieździste niebo. Na samym dole zauważyła leżące drzewo. To ono spadło, wywołując niewielki wstrząs. Był to potężny buk, mający co najmniej 300 lat. Czarodziejka westchnęła przeciągle zdając sobie sprawę, iż nie da rady zasnąć. Powolnym krokiem zawędrowała do pokoju Lilou.
- Przepraszam, że cię tak nachodzę, ale...- urwała w pół słowa widząc puste łóżko i otwarte okno. Szybko pobiegła do pokoju Zacka.
- Zack! Szybko! Lilou zniknęła, byłem w jej pokoju i...
- Zniknęła? Może po prostu wyleciała na polowanie, czy coś? - zasugerował Zack. Nan jednak to nie przekonało.
- Ale jeśli coś jej się...
- Mam inny pomysł. - ponownie przerwał jej wojownik. - Poczekamy do jutra, a jak nie wróci, to zaczniemy jej szukać, zgoda?
- Zgoda. - szepnęła elfka i ruszyła z powrotem do swego pokoju, po drodze zaglądając do pokoju gryfki, upewniając się, że jeszcze nie wróciła.
Wchodząc do pokoju była już pewna, że nie zdoła zapaść w sen. Szybko włożyła na siebie długą suknię czarodziejki. Przymocowała ją pięknym pasem, wysadzanym diamentami. Potem założyła cztery ochronne pierścienie, Amulet Chwały i Rękawice Magicznej Penetracji. Na nogi gładko wsunęła Buty Szybkiego Kroku. Pochyliła się nad otwartym oknem i rzuciła w dół. Szybko rozwinęła skrzydła, machając nimi wręcz rozpaczliwie. Gdy uspokoiła lot, zniknęła, oddalając się szybko na tle nocnego nieba.
- Nie będę czekała do rana. Poszukam Lilou na własną rękę...
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 17:58, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Lilou obudziła się na dziwnie ciepłej ziemi. Nie wiedziała, gdzie jest. Układ gwiazd był inny, świeciły dwa księżyce. Nigdzie nie widziała żywej duszy. Niewidziała ŻYWEJ duszy, bo trochę dusz widziała. Trafiła do krainy umarłych. Nagle krzyknęła. Jeżeli trafiła do krainy umarłych, to czy żyje dalej? Zaczęła się sprawdzać. Uff. Ręce takie same, nogi i pośladki też. A więc żyje. Ale czy te dusze będą w stosunku do niej pozytywne?
- Oczywiście, że tak - Lilou usłyszała ten sam okrutny i zimny głos, który pamiętała z mrocznych kniei i sali spotkań rady.
- ODEJDŹ ODE MNIE! BO PRZESZYJĘ CI DUPĘ KILKOMA MIŁYMI ZAKĘCIAMI!!
- Spokjnie. Nie zrobię Ci krzywdy. Tutaj nie jestem już władcą. Prawdę mówiąc trochę mi tego brakuje. Ale trudno się mówi. Popełniłem błąd. Zlekcjoważyłem was. A wy ten błąd wykorzystaliście i przez to wygraliście. No, ale mówi się trudno. Czasu nie cofniemy tak, jakbym to mógł zrobić kiedyś. Powiedz mi, jak tu trafiłaś?
- Nie wiem. Poleciałam, i tylko w ostatnich momentach pamiętam zbliżający się do mnie dźwięk. I nic więcej.
- Hmm... To ciekawe. Czyżby piekło miało juz mojego następcę? Interesujące. Ja musiałem czekać 300 lat. Musieli mieć wyjątkowy powód, żeby wysyłać Gorgorotha. Doprawdy, interesujące.
- Czy mogę Cię o coś zapytać? - Lilou nie mogła powstrzymać ciekawości
- Pytaj.
- Co robią umarli w tej krainie?
- Głównie obserwują żywych. Najczęściej w czasie kompieli.
Lilou zaczerwieniła się.
- Słuchaj, gryfko. Musisz wracać do swojego świata, żeby pomódz swojej przyjaciółce, Nan. Zobaczyła, że nie ma Cię w komnacie i poleciała szukać ciebie. I znalazła się w niezłych opałach, ponieważ Gorgoroth znalazł ją, a nie Ciebie. Nie martw się - Sartorius odpowiedział na nieme pytanie Lilou - Nie wrócę razem z tobą. Co prawda mógłbym władać potężną magią, ale już nie czarną. Nie mógłbym być władcą spowrotem. W tej chwili najlepsze, co mogę zrobić, to stanąć po waszej stronie. Ale idź już. Nan czeka.
Po wypowiedzeniu tych słów Sartorius przebił Lilou swym czarnym mieczem. oczy lilou powoli się zamknęły, zapadła się w miękką i czarną nicość.
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pon 18:48, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Skrzydło czarodziejki przeszyła strzała. Nan krzyknęła z bólu i upadła na ziemię. Kątem oka zauważyła śmigające ku niej trzy strzały. Szybko się przeczołgała i to dzięki temu uniknęła niechybnej śmierci. Stanęła, oglądając się na wszystkie strony. W końcu to zobaczyła, lecz nie wywołało to w niej zbytniego entuzjazmu. Wielkie, czerwone oczy patrzyły na nią z wściekłością, a odrażające zębiska wyszczerzyły się w czymś podobnym do uśmiechu. Gdyż wyglądało na to, że istota, która zaatakowała Nan nie za bardzo wie o rzeczach typowo ludzkich [elfickich Razz].
- Witaj, księżycowa władczyni. Niestety nie mam zbyt dużo czasu, mam zadanie do wykonania. - po czym wystrzelił ku niej z palców ciemną strzałą. Ugodziła Nan w brzuch i odrzuciło ją na odległość 20 kilometrów, gdzie uderzyła w drzewo. Od razu zemdlała. Nagle temperatura powietrza zniżyła się do poniżej zera, zawiał zimny wiatr, rozległ się jęk męczennika, zamęt, chaos i nagle, na tle błyskawicy pojawił się biały gryf. Natychmiast pikował prosto na demona, ugadzając go w pierś. Niestety, zdołała go tylko zirytować. Wprawdzie wytrąciła go z równowagi tym nagłym pojawieniem się, lecz nadal nie tracił zimnej krwi. Rozpętała się krwiożercza walka, w której zwycięzca mógł być tylko jeden... albo dwóch. Nan właśnie obudziła się i opatrywała ranę na głowie. Gdy za pomocą kilku zaklęć uleczyła ją, z dzikim piskiem biegła w stronę walczącej pary, rzucając w biegu meteor, który tylko lekko połaskotał demona. W przerwach Lilou opowiadała Nan swoją historię. Gdy opowiedziała o dobrych czarach Sartoriusa, Nan potrzebowała kilku chwil, by się zdecydować. Gdy przedstawiła swój plan Lilou, ta nie wachała się długo. Po chwili Nan jednym ruchem ręki wyczarowała pentagram. Wraz z Lilou stanęły w jego wnętrzu. Demon ruszył na nie całą swą szybkością, lecz nagle trafił na niewidzialną ścianę, nie mogąc wejść do pentagramu. Lilou zaczęła wypowiadać dziwną sentencję, Nan jej wtórowała. Po chwili w pentagramie pojawił się nie potężny Władca behemothów, lecz bardzo przystojny elf...
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Pon 19:00, 21 Sie 2006 Powrót do góry

Argh - wydał z siebie nieartykułowany dźwięk Sartorius przeciągając się. - W tej krainie nieumarłych było naprawdę nudno. Nic, tylko podglądać żywych i tak dalej... O! Widzę, że już zaczyna się dziać coś ciekawego! Dziękuję wam, Lilou i Nan za wskrzeszenie. Wyglądam chyba lepiej jako elf, niż jako władca, nie?
- Uważaj!
Sartorius bez większej trudności złapał strzałę posłaną przez Gorgorotha.
- Hmm... Zatruta. Zatruta przekleństwem. Nie od byle kogo masz te strzały, potworku, nie?
Gorgoroth stał zamurowany. Jego oczy straciły blask, wydawał się jakby mniejszy.
- Miałeś nie wrócić! - krzyknął przerażony - miałeś nie wrócić, bo nigdy więcej nie będziesz mógł używać czarnej magi!
- Wiesz, co, Gorgi? Dochodzę do wniosku, że czarna magia była jednak be. Tak samo, jak ty. A wiesz, co się robi z be rzeczami?
W tym momencie posłana przez sartoriusa strzała żywiołów unicestwiła Gorgorotha, który rozpłynął się w powietrzu.
Dobra. To teraz czas na Lilou.
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Wto 10:47, 22 Sie 2006 Powrót do góry

Gorgoroth w momencie gdy został tak niespodziewanie ugodzony wydał z siebie przerażający skowyt i zdążył jeszcze wykrzyknąć w stronę wrogów:
- Nie myślcie że to już koniec! Zaraz po mnie Trójca Ciemności przyśle jeszcze silniejsze potwory. Mrok zatryumfuje!- wykrzyknął swym zimnym głosem poczym zajął się fioletowymi płomieniami i skonał...
Nan z uśmiechem na twarzy wpatrywała się w Sartoriusa, była mu wdzięczna za pomoc, uratował ich. Nagle spostrzegła że już od dłuższego czasu nie może od niego oderwać wzroku, w tym momencie zaczerwieniona lekko powiedziała.
- Lepiej abyśmy już wracali do siedziby Rady bo mogą się o nas martwić.
Lilou zerknęła na nią z wyraźną ulgą przyjmując powyższą propozycję poczym wszyscy udali się na powrót do Fortecy.
*
Tymczasem tam, Zack spokojnie spacerował po wysokich, starych murach. Był ubrany w czarny, długi, jedwabisty płaszcz rozwiewany bez przerwy przez wiatr. Na głowie miał założony skromny hełm ze srebra. Powolnym krokiem przemierzał starożytną budowlę jednocześnie trzymając w ręku niewielką, tajemniczą piramidkę teleportu. Nagle spostrzegł że owa zaczęła niespodziewanie błyszczeć błękitno-złotym blaskiem. Zaciekawiony podniósł ją wyżej do oczu i wtem cały świat zatonął w niezmierzonych ciemnościach. Przerażony zrobił kilka kroków w tył ale cała forteca w mgnieniu oka zniknęła a on sam stracił przytomność.
Gdy w końcu się zbudził miał olbrzymi ból głowy, a cały obraz jeszcze przez dłuższy czas nie przestawał mu wirować. Nagle zaskoczony spostrzegł że nie ma przy sobie swojego magicznego miecza i jest tylko uzbrojony w niewielki, zatruty sztylet. Był wściekły na siebie że tak nieodpowiedzialnie użył teleportacji, a teraz został przeniesiony w zupełnie nie znane miejsce i w dodatku będąc bezbronnym. Zack w końcu wstał z wilgotnej ziemi, otrzepał swój czarny płaszcz i wydobywając zza pasa sztylet zaczął się powoli przedzierać przez gęste zarośla. Cała ta sceneria, mimo wszystko wydała mu się znajoma, tak jakby ją już gdzieś widział. Jednak teraz za nic nie przychodziło mu do głowy. Otaczał go wiekowy las, wręcz mroczna puszcza, pogrążona w grobowej ciszy. Nie było tam słychać nawet najmniejszego odgłosu zwierząt, co dawało jeszcze gorsze wrażenie. Cały ten teren był podmokły i spowity grubym, białym kożuchem mgły. Zack uparcie parł przed siebie, z wielkim trudem przedzierając się przez coraz gęstsze zarośla. W pewnym momencie nawet przeszło mu przez myśl że ten przeklęty las żyje i że specjalnie utrudnia mu przejście w dalsze rejony, ale szybko porzucił te niepokojące myśli bowiem jego uwagę przyciągnął nagle jakiś dziwny dźwięk. Zaskoczony w mgnieniu oka znalazł się nieopodal i mógł stwierdzić że należy on do czterech rozmawiających ze sobą Rycerzy Śmierci...

Teraz wasza kolej, wiem że to nie jest za dobre ale jestem dzisiaj jakaś ni jaka Mr. Green
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Wto 11:39, 22 Sie 2006 Powrót do góry

Gdy trójka bohaterów pojawiła się w fortecy, Nan, z niewiadomych przyczyn od razu pognała do pokoju, ani razu nie oglądając się za siebie. Lilou zaciągnęła Sartoriusa do niewielkiej, ozdobnej komnaty. Były władca rozłożył się wygodnie na łożu, zmuszając tym gryfkę do opuszczenia pokoju. Sartorius leżał tak przez długi czas, dopóki jakiś stary mężczyzna nie kazał mu zejść na dół. Posłusznie wykonał polecenie. Na "tronie" siedział potężny czarodziej Zandalor, w rogu stała Lilou, lecz nigdzie nie było widać księżycowej elfki. Po długim czasie zjawiła się w pięknej, ozdobnej sukni i z niewielkim diademie na głowie. Gdy spojrzała na Sartoriusa zmieszała się nieco, lecz stanęła obok Lilou.
- Pomysł jest inny. - Rozpoczął Zandalor. - Nie odtworzymy zwyczajnej Rady Siedmiu. Być może zauważyliście to, gdy wybrałem Lilou na przedstawicielkę rasy gryfów, choć ta rasa nigdy nie była mieszana z Radą. Otóż odtworzymy ją nową, silniejszą. Wykluczymy niektóre rasy, to fakt, lecz zastąpimy je nowymi, silniejszymi. Jak wiecie, Nan nie jest zwykłą elfką. Tak samo Lilou - posiadła rzadki dar zmieniania postaci. Czas, bym przedstawił wam Nowego Przedstawiciela. Przedstawiciela Behemothów! - krzyknął na koniec.
- Chwila... - przerwała Lilou. - przecież on już nie jest tym... stworem. - dokończyła z odrazą.
- Nie jest, lecz posiada ich moce. No cóż... niestety na mnie czas. Idę odzyskać przedstawiciela Rasy Smoczego Ludu. - po czym szybko się zmaterializował. Sartorius patrzył przed siebie zadowolony. Lilou odchrząknęła, próbując zwrócić uwagę Nan, która teraz patrzyła się na elfa z niemym zachwyceniem. W końcu wymierzyła jej lekkiego kuksańca w bok. Nan spojrzała na nią z oburzeniem.
- Trzeba to powiedzieć Zackowi! - wyszeptała przez zęby, po czym pociągnęła elfkę za sobą. Szybko wparowały do pokoju Zacka, który był pusty. Wyglądał tak, jakby jego właściciel przed chwilą z niego wyszedł.
- Poszukajmy go. - rozkazała Lilou.
- Dobrze... to ja... pójdę to powiedzieć Sartoriusowi... - jąkała się. - W trójkę będzie szybciej. - wydukała w końcu. Szybko popędziła ku elfu, zostawiając Lilou samą. Zatrzymała się przed Sartoriusem.
- Trzeba szybko odnaleźć Zacka. - powiedziałą prędko.
- To twój... adorator?
- Nie!!! - krzyknęła Nan czerwieniąc się. - Ale trzeba go odszukać. To... przedstawiciel Rasy Ludzi.
- A więc ruszajmy...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Wto 14:14, 22 Sie 2006 Powrót do góry

Zaraz po tych słowach w progu pojawił się Sartorius z dziwnym uśmieszkiem na twarzy.
- No więc kiedy wyruszmy? – spytał swym melodyjnym głosem.
- Najlepiej natychmiast – odrzekła tylko Lilou poczym wszyscy udali się do głównego wejścia.
- Lepiej abyśmy się przygotowali na każdą ewentualność, nie wiadomo bowiem gdzie znajduje się Zack, musimy być lepiej uzbrojeni – powiedział Sartorius poczym nagle wykonał lekki ruch palcami i wyszeptał niedosłyszalne zaklęcie.
W tym momencie nad jego postacią pojawił się ognisty pentagram który zaczął z każdą chwilą coraz szybciej wirować wokół niego.
- Spotkajmy się na dziedzińcu za 15 minut – rzekł jeszcze i rozpłynął się z dziwnym świstem całkowicie znikając im z oczu.
Dziewczyny tymczasem stały jeszcze przez kilka sekund w ciszy poczym nagle Gryfica rzekła:
- Ja polecę tymczasem do mojej jaskini, jest nieopodal stąd, ty też lepiej przejdź do zbrojowni – po tych słowach Lilou rozwinęła skrzydła przybierając jednocześnie postać białego Gryfa i ruszyła niezwykle szybko na północ.
Tymczasem Nan została sama w gigantycznej fortecy. Nie zwlekając też dłużej pognała czym prędzej w stronę znajdującej się nieopodal zbrojowni. Jej ciche, szybkie kroki odbijały się delikatnym echem w pustych, mrocznych korytarzach twierdzy. W końcu też elfka stanęła przed wielkimi, kamiennymi drzwiami.
- Arahrotas – powiedział melodyjnym głosem i wówczas ciężkie wrota z donośnym zgrzytem otworzyły się przed drobną dziewczyną, a w mrocznej komnacie, na raz zapłonęły wszystkie pochodnie.
Nan w mgnieniu oka włożyła na siebie piękną, złoto-srebrną zbroję, doskonale dopasowaną do ciała, chwyciła swój magiczny, błękitny miecz, poczym jeszcze wstępując na chwilę do komnaty zabrała plecak z niewielką ilością eliksirów.
Tymczasem Lilou również już uporała się ze swoim bagażem zabierając najpotrzebniejsze rzeczy i swój niewielki, magiczny sztylet. W mgnieniu oka znalazła się również w siedzibie Rady Siedmiu. Gryfka spostrzegła jednak że jest jeszcze za wcześnie więc pomyślała o wstąpieniu jeszcze do komnaty Zacka. Tym razem znacznie wolniej pokonywała drogę do swego celu, nie był pewna czy chce iść do jego pokoju, może się za to na nią pogniewać. Po kilku sekundach bitwy myśli dotarła wreszcie do lekko uchylonych drzwi. Ostrożnie przekroczyła próg i lekko ciekawskim okiem rozejrzała się wokół. Panował tu całkiem przyzwoity porządek, wszystkie rzeczy były zgromadzone w jednym miejscu pod oknem. Na wielkim łóżku leżał wielki, magiczny miecz Zacka, po to właśnie Lilou się tu udała, nie zastanawiając się więc dłużej wyciągnęła po niego rękę. Jednak ku swemu przerażeniu została odtrącona lekką, czerwona błyskawicą.
- Chym... to chyba nie był taki dobry pomysł – wyszeptała tylko bacznie wpatrując się w dziwną oręż.
Jednakże jej rasa słynęła z wielkiej zawziętości i uporu więc ponownie po niego sięgnęła, tym razem jednak poraził ją znacznie mocniejszy atak złożony z kilkunastu czerwonych i czarnych piorunów. Uparta Gryfka, pomimo nasilających się magicznych przeciwności, nie zdejmowała rąk z klingi a nawet jeszcze mocniej je na niej zaciskając, w końcu też pioruny coraz mniej trafiały w bohaterkę aby po jeszcze kilku nieudanych próbach całkowicie powrócić do roziskrzonej rękojeści. Lilou, dymiąc wyszła powoli ze zrujnowanej komnaty, ciągnąc za sobą ciężką białą broń. Wnet też znalazła się na powrót przy głównym wejściu i wzleciała na nieopodal stojący kamienny słup.
Zaraz po niej przybiegła Nan a za nią w ognistych płomieniach, teleportował się Sartorius, odziany w solidnie wyglądającą zbroję.
- Więc już możemy ruszać? Wieki na was czekałam – powiedziała śmiejąc się po nosem Lilou.
Nan zerknęła na nią lekko zdziwiona, widząc gigantyczny miecz Zacka przymocowany do pleców Gryfki.
- To przecież należy do Zacka... – powiedziała lekko zaciekawiona.
- W końcu ktoś mu musi go dostarczyć, na pewno będzie go potrzebował – powiedziała tylko płynnie zeskakując z wysokiego słupa.
- Dobra, ale odkąd zaczynamy nasze poszukiwania? – spytała Nan.
Jednak nikt nie znał odpowiedzi, mogli tylko zgadywać miejsce pobytu swego przyjaciela.
*
Tymczasem daleko od siedziby Rady Zack dalej błąkał się po mrocznej puszczy. Już od pewnego niedługiego czasu czuł się obserwowany, poza tym ciągłe spoglądanie za siebie bardzo go zmęczyło. Nie wiedział co gorsza ile tak już idzie za tymi przeklętymi rycerzami bowiem od samego początku nie dostrzegł żadnych gwiazd, ani księżyca, co go w równym stopniu martwiło. Nagle zdał sobie przerażony sprawę z tego że już od pewnego czasu nie słyszał żadnego dźwięku kroczących przed nim rycerzy. W jednym momencie tysiące myśli na raz zbombardowało jego umysł. A jeżeli go spostrzegli i zaraz przeprowadzą zorganizowany atak? Albo co gorsza jeżeli ich zgubił i od dłuższego czasu kroczy po własnych śladach? Wówczas do jego uszu doszedł nagle nowy, daleki odgłos. Wojownik zamarł w bezruchu oczekując co będzie dalej...
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Wto 17:36, 22 Sie 2006 Powrót do góry

Zack w niebie spotał ojca ale nie był gotowy na śmieci zack się ubudził i się znalzł w wiosce cholików.Zack podziękował pokazli cholki droge na rade i poszed.Zack kiedy znalazł się w radzie szukał swojego miecza wzidział że ktoś weszed do pokoju zack było tylko pióro zack myślał że lilou zack się wkurzył bo ten miecz był przklety tylko zack może go użwać.Zack nie wiedział jak szybko dogonić ale zack teleportował się wiosce cholików bo dostał zwój.A na niego czekał jednrożec nazwał się Ixion był to jednorożec eletyszny oto obarzek
Image
dogonił cudem nan lilou i zabrał miecz oto rozmowa:
Zack-hej czekajcie
Nan-gdzie ty byłeś?
Zack-lilou odawaj miecz!
Lilou-nie wsiciekaj się.odała mu miecz.
Zack-nie można braci moje rzeczy!
Lilou-dobra dobra
Nan-co tak się wkurzasz?!
Zack-mam swoje powody!
Zack poszed do rady siedmiu się przespać a swoje rzeczy swował w skrzyni której zamkną a klucze miał tylko przy sobie Smile
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Wto 18:28, 22 Sie 2006 Powrót do góry

- ... i kiedy Meredith pobiegła na wzgórze... - dopiero co znaleziona książka stała się mottem w życiu Nan. Tytuł głosił "Dziewczyna, która uratowała świat". Kula światła unosiła się nad książką, dobrze oświetlając pokój, w którym panował okropny bałagan. Nan niedawno wróciła z poszukiwań Zacka i była okropnie zmęczona. Wprawdzie nie walczyli z nikim, lecz przemierzyli bardzo dużo mil. Elfka ziewnęła potężnie, odkładając książkę na półkę. W tym momencie ktoś lekko zapukał do pokoju.
- Wejść! - Rozkazała Nan, szybko wygładzając i poprawiając koszulę nocną. Zdążyła jeszcze założyć ozdobną bransoletę, gdy w pokoju pojawił się Sartorius. Usiadł na brzegu łóżka i wyciągnął rękę ku pięknej czarodziejki.
- To chyba twoje... - wyszeptał otwierając dłoń. Oczom Nan ukazała się zgubiony podczas wędrówki Pierścień Czarodziejki. Dziewczyna okropnie się uradowała, postanowiła jednak nie przerywając powagi sytuacji.
- Dziękuję. - powiedziała cicho. Wysunęła rękę dotykając swojego pierścienia. Nagle drzwi do komnaty otworzyły się gwałtownie.
- Słuchajcie, Zandalor wybrał przedstawiciela rasy... - Lilou urwała widząc rękę Nan na ręce Sartoriusa. Zmieszana elfka szybko zabrała pierścień i nasunęła go na palec.
- ... Smoczego Ludu. - dokończyła zdezorientowana gryfka. Sartorius pospiesznie opuścił komnatę, zostawiając panie same, bez słowa pożegnania.
- Co to ma znaczyć!? - wysapała Lilou zmierzając ku rozmarzonej elfce...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Wto 19:08, 22 Sie 2006 Powrót do góry

- Sartorius przyszedł tylko aby oddać mi mój pierścień. O, zobacz - powiedziała lekko zakłopotana Nan jednocześnie wyciągając dłoń z pięknym, szafirowym pierścieniem, będącym teraz wreszcie na swoim miejscu.
Lilou zerknęła na nią lekko mrużąc powieki, poczym uśmiechnęła się i powiedziała już spokojniej:
- Mamy więc reprezentanta rasy starożytnych smoków, wreszcie, bo moim zdaniem ludzie są niezwykle interesujący...- powiedziała rozmyślając Gryfka.
Nan spojrzała na nią lekko zaskoczona i po krótkiej chwili spytała:
- To kto jest wreszcie tym którego wybrał Zandalor?
- Zandalor zdecydował się na jakiegoś gościa który ma nam zostać przedstawiony – powiedziała Lilou jednocześnie krzyżując ręce na piersi i przybierając dziwną minę, po chwili zaś rzekła – Nasz czarodziej zamierza to uczcić i wydać przyjęcie, na cześć nas wszystkich.
Nan spojrzała na Gryfkę lekko zaskoczona szeroko otwartymi oczami.
- Przyjęcie?! To wspaniale!
Lilou jednak nie podzielała jej entuzjazmu i tylko spuszczając głowę poszła do swojego pokoju. W ciszy i ciemnościach komnaty usiadła na szerokim, kamiennym parapecie patrząc na piękne gwiazdy. Nigdy nie lubiła przyjęć ani zabaw, źle się jej kojarzyły, a poza tym nie cierpiała tłumów i głośnej muzyki zwykle towarzyszącej tym hucznym wydarzeniom. Zaprzątała sobie teraz głowę jak by tu uniknąć tej nieprzyjemnej niespodzianki Zandalora...
Nagle zeskoczyła w ciszy z okna i rozpoczęła spokojny lot wokół cichej fortecy, rozmyślała o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach które ją ostatnio spotkały, nie bardzo jednak wiedziała co ma o tym sądzić.


Ostatnio zmieniony przez Lilou dnia Śro 10:02, 23 Sie 2006, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Sartorius
Shadow Elf


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1635 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Breslav

PostWysłany: Wto 20:46, 22 Sie 2006 Powrót do góry

Sartorius spacerował po sali spotkań rady. Dzisiejszego wieczoru spotkało go wiele dziwnych zdarzeń. Miał za sobą wskrzeszenie, uratował Lilou i Nan, dostał powiadomienie o powrocie mrocznego władcy. To ostatnie przerażało go najbardziej. On był następcą władcy. Wszedł na tron po jego śmierci. Jakim cudem władca znowu jest na tronie? Przecież zabił go. Zabił go w uczciwej walce, jeżeli taka w demonorvis jest możliwa. Dobrze pamiętał tamtą chwilę. Władca zaczął przymilać się do jego przyjaciółki, wampirzycy. Sartoriusowi nie podobało się to, więc wyzwałwładcę. A ten był potężny. Ale nie dostatecznie potężny, by pokonać Sartoriusa. Dlatego go wybrali. A teraz on powrócił... I to w trzech osobach. Musiał zabić trzech władców. Czy władca zagrozi jego przyjaciołom? Czy zagrozi... Nan? ta elfka od pierwszego spotkania przyciągała jego wzrok swoją figurą, piękną twarzą... Nie. Na pewno nie to uczucie. Nie on. Przecież on nie może tego czuć. Jest przecież stworzeniem mroku.
Ale czy jest na pewno?
Spojrzałw piękne, złocone lustro stojące w rogu sali. Widział w nim przystojnego elfa, o pociągłej twarzy, długich, jasnych włosach przywodzących na myśl odbicie księżycowego blasku w niezmarszczonej tafli wody. Był wysoki. Znacznie przewyższał wzrostem Zacka, ale nie muskulaturą. Nie był też anemikiem. Mięśnie dobrze widoczne pod skórą tworzyły figurę identyczna z rzeźbami stojącymi na końcach sali spotkań rady siedmiu. Zwrócił uwagę na posąg elfa. Był podobny do niego. Możnaby pomyśleć, że był jego... ojcem? Ta myśl nurtowała go przez długi czas. Zastanawiało go, dlaczego nikt w demonorvis nie pamiętał jego daty urodzenia. Dlaczego nie znał swoich korzeni.
Usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się. Szła ku niemu Nan uśmiechając się.
- Witaj, Nan.
- Witaj, Sartoriusie.
- Co Cię tu sprowadza?
- Nie wiem... Sama nie wiem. Aha. Już wiem. Chciałabym zadać Ci kilka pytań.
- Nie tutaj.
Po wypowiedzeniu tych słów Sartorius teleportował ich na parkową ławkę przy pięknym jeziorze.
- Gdzie jesteśmy?
- Tu wypoczywałem będąc władcą. Nigdy nie lubiałem demonorvis. Zawsze różniłem się od innych demonów. Oni lubieli mrok. Chciałaś mnie o coś zapytać.
Dostrzegł odbicie księżycowego blasku w oczach elfki.
- Nie wiem, czy powinnam pytać...
- Nie krępuj się. - Tu Nan wyraźnie poczerwieniała, przez co Sartorius pomyślał, że tak wygląda jeszcze ładniej niż zwykle.
- Jak to było być władcą? Jak jest w piekle?
Sartorius posmutniał. Księżyc nie wydawał mu się taki duży jak wcześniej.
- Jak to w piekle. Wszędzie pełno trupów, bólu, cierpienia. I wszędzi pełno demonów. I duchów. I smoczyć kośćców. Czekają na ponowną okazję pójścia za władcą. Wiesz, jak nazywają mojego następcę?
- Nie.
- Władca Chaosu.
- Czy to ten!?
- Nie wiem. Żeby zostac władcą musiałem zabić władcę chaosu.
Jeżeli powrócił, to mamy powody do paniki. Nie jestem już demonem. Nie mam takich sił. Zrezygnowałem z czarnej magii.
Spostrzegł, że jego ręka zbliża się do dłoni Nan...
Nan też to spostrzegła. Odnalazła dłoń Sartoriusa. Nagle, za nimi rozległ się niemiły trzask teleportacji. Pojawiła się Lilou.
- No, tu jesteście. Szukałam was wszędzie... ojej, chyba to zły moment na moją wizyte... Trudno. Pozostawcie to na inną okazję. Zandalor nas wszystkich wzywa. - po czym powiedziawszy, Lilou zniknęła w wirze teleportu.
- Chyba musimy iść. - powiedział Sartorius.
- Masz rację. Ale po Zandalorze prezyjdzie kolej na nas...

HAHA!!! ALE NAGMATWAŁEM!!! RazzRazzRazz
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Czw 11:58, 24 Sie 2006 Powrót do góry

W wielkiej sali zebrań panowała grobowa i niepokojąca cisza. Zandalor nieco rozwścieczony chodził w kółko nieopodal okna.
- Przecież kazałem im przyjść tu jak najszybciej! A oni jeszcze zwlekają w tak ważnej sprawie! - szeptał zdenerwowany.
Tymczasem przy gigantycznym, zdobionym tronie, stał skryty nieco w cieniu nieznajomy osobnik. W półmroku, panującym wokół niewiele można był dostrzec. Osobnik miał z pewnością nieco ponad 1,85 m, dobrze zbudowany, odziany w ciemne, połyskujące szaty. Zza jego pleców wychodziły niewielkie kontury ciemnych, nieruchomych skrzydeł. Miał piękne, połyskliwe oczy którymi teraz bacznie obserwował chodzącego nieopodal czarodzieja.
Nagle Zandalor spostrzegł przez okno lecącą Gryfkę w zupełnie przeciwnym kierunku! Szybko podbiegł do framugi, otwierając okno na całą szerokość.
- Wracaj! Natychmiast! - wrzasnął. Zdezorientowana gryfka zawróciła, lecąc ku oknu. - Głupie stworzenie. - wymamrotał Zandalor. W momencie, gdy Lilou wylądowała na podłodze, zapaliły się wszystkie świece.
- Gdzie jest Nan, Sartorius i Zack!? - krzyknął Zandalor, tupając nogą. To typowe zachowanie wściekłego czarodzieja.
- Pewnie w pokoju, a co? - zdziwiła się gryfka.
- A to, że przez was ten jegomość musi czekać! Masz ich tu natychmiast sprowadzić na przyjęcie! Już! - rozkazał Zandalor. Gdy Lilou zniknęła w głębi korytarza, czarodziej odwrócił się do postaci w rogu.
- Chwileczkę, zaraz się tu pojawią. - uspokoił go. Sam wychylił się z okna, próbując zaczerpnąć świeżego powietrza. Po chwili, tuż za nim pojawiła się umięśniona hydra. Ryknęła na całą salę, próbując zwrócić uwagę Zandalora. Gdy czarodziej odwrócił się, natychmiast zmieniła się w wysoką, rudowłosą kobietę. Była chuda, lecz wysportowana, miała ciemne, czujne oczy. W tej chwili do sali wparował lekko zdyszan Zack, w swoim STROJU WIECZOROWYM. Czarownik od razu kazał mu zająć miejsce przy jednym z kilku stolików wypełnionym po brzegi pysznym jedzeniem. Wojownik patrzył na nie z niemym zachwytem, aż ślinka z ust leciała. Tymczasem kobieta-hydra usiadła koło dziwnego, smoczego jegomościa. Do sali weszła Lilou z wyrazem zmęczenia na twarzy, w pięknej, srebrnej sukni. Zaraz po niej weszła Nan z Zackiem, ubrana w cudowną, szafirową suknię. Zandalor wszedł na podwyższenie, gdy do sali weszła orkiestra i kilkudziesięciu ludzi w pięknych strojach...
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Czw 13:00, 24 Sie 2006 Powrót do góry

Zack kiedy jest przyjęcie zawsze się nie stroi usłszał dziwny dziwiek był on znajomy więc zack pokryjomu uciek z przyjęcia i zobaczył swojego psa Smile był on taki szcześliwy ale pies czyli angelo miał w pysku jakiś papier a na tym papieru było napisane:
Dawno Dawno temu istniały trzy legedarne bronie pierwsza miał wybraniec drugom księzycowa elfka a ostatnio człowiek gryf te bronie som takie poteżne że tylko one mogom poknać chos były to łuk miecz i laska
Image
Image
Image
więc zack poszukuje miecz jego ojca mówil że w glidzie wojowników pisało na zachód Smile więc sobie idzie Smile
[link widoczny dla zalogowanych]
kiedy był w glidzie była mała gawenka:
straznik-kim jesteś!
Zack-ojcem wybranica
wszysy dziwioni
Władca glidy-prosze go przyjąsi
Strażnicy-tak sir!
Zack-dlaczego kazałeż im mnie puści?
Władca glidy-znałem twego ojca kiedy byłem małym chłopcem mój tata spotakał wybranica mówił mój ocjec że wybraniec może urtować świat więc zanim umrze moge dla ciebie coś zrobici?
Zack-tak słyszałeś o trzech legedarnych broni?
Władca glidy-nie ale pod moim zamkiem jest taki tunel ale z niego ani żywa dusza nie wyszła
Zack-sprubóje dziekuje władco
władca glidy-to ja dziekuje
Zack weszed do tunelu było ciemno ale miał pochodnie znalazł miecz ale był tam gagulec czyli potwór z kamienia zack wzioł miecz i ucioł noge ale został skaleczony w noge na koniec ucioł łeb.wzioł miecz i poszed do rady siedmiu ale nic nie mówiąc
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Czw 13:36, 24 Sie 2006 Powrót do góry

Czarodziej również miał na sobie odświętny strój... niezwykle elegancki. Imponująco błyszczący jedwab, delikatnie połyskiwał w słabym świetle świec. Miał niezwykle ozdobny kapelusz z czarnym piórkiem, a w ręku dzierżył diamentową różdżkę. Przez chwilę stał w ciszy na podwyższeniu przyglądając się zgromadzonym przy wielkim, suto zastawionym stole.
- Witam was moi mili, zapewne zauważyliście że nasza maleńka grupa została rozszerzona o dwie następne osoby. Przedstawiciela starożytnej rasy Smoczego ludu. – w momencie gdy powiedział to donośnym głosem ciemno ubrany nieznajomy mężczyzna lekko i bezszelestnie powstał robiąc lekki ale niezwykle widowiskowy ukłon.
Zandalor na to tylko się uśmiechnął poczym zaczął dalej mówić.
- Towarzyszy nam jeszcze reprezentantka rasy Hydr – również po tych słowach tajemnicza istota z gracją wykonała piękny ukłon poczym natychmiast zmieniła się w wysoką, rudowłosą, piękną kobietę. Była szczupła, lecz bez wątpienia wysportowana, miała ciemne, czujne oczy i niezwykle zmysłowe, czerwone usta.
Ubrana była w delikatną, zieloną, jedwabistą suknię, z długimi rękawami i odsłoniętymi plecami. Smukłą szyję zdobiła jej imponująca kolia koloru kociego oka.
Zandalor uśmiechnął się tylko poczym płynnie zszedł z piedestału i usiadł na honorowym miejscu przy stole dając znak do rozpoczęcia balu. W tym momencie rozległa się piękna, delikatne muzyka podobna do śpiewu ptaków w letni dzień.
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Czw 17:18, 24 Sie 2006 Powrót do góry

Stojąca nieopodal grupka ludzi od razu porwała się do tańca, zostawiając nieliczne osoby stojące z założonymi rękoma. Obok Nan nagle pojawił się zdyszany Zack.
- Gdzie byłeś? - zapytała elfka kącikiem ust. Rozmawiający z hydrą Zandalor, nie byłby w stanie tego zauważyć, nawet jeśli by się bardzo postarał. Niestety Zack nie miał wyćwiczonego "niewidocznego mówienia" i od razu zwrócił na siebie uwagę Lilou.
- Nieważne. - Wojownik zbył jej pytanie. Niestety Nan od razu zauważyła kapiącą z jego nogi krew.
- Jesteś ranny. Mów, gdzie byłeś. - Szepnęła Nan, równocześnie uśmiechając się do tańczącej pary.
- Co cię to tak obchodzi? - Zack zmrużył oczy. Stojąca dalej gryfka zastanawiała się, dlaczegoż to Zack mówi sam do siebie, gdyż nawet pod jej bystrymi oczami nie zauważyła ledwo poruszających się ust czarodziejki. W tej chwili do Zacka podeszła drobna dziewczyna, pytając go o jeden taniec. Zdezorientowany wojownik nie wiedząc jak odmówić zamilkł, co dziewczyna uznała za zgodę. Biorąc go za rękę zaciągnęła na parkiet, gdzie zniknęli wciągnięci przez resztę par. Do elfki podeszła Lilou z rozśmieszoną miną.
- Widziałaś Zacka? Gada sam do siebie! - wyrzuciła w chodzie, śmiejąc się. Nan tylko kiwnęła głową, siadając na ławkę. Dosiadła się do niej gyfka, gadając coś o starożytnych bogach, lecz czarodziejka niewiele słuchała. Cały czas miała przed oczami widok jej obejmującej się z Sartoriusem. Właśnie on wyrwał ją z sennych marzeń.
- Zatańczysz? - zapytał nonszalancko. Nan uśmiechnęła się, podając mu rękę. W momencie gdy oboje wyszli na piękny, drewniany parkiet Nan poczuła się dziwnie. Była przerażona bowiem nagle zdała sobie sprawę z tego że pierwszy raz jest z nim tak blisko! Sartorius delikatnie objął ją w talii i już nieco silniej przyciągnął do siebie. Poczuła ciepło jego ciała. Zaczęli poruszać się w rytm muzyki. Kątem oka Nan zauważyła jak Przedstawiciel Rasy Smoczego Ludu podchodzi do Lilou...
Zobacz profil autora
Lilou
Pogromca Gargulców


Dołączył: 01 Sie 2006
Posty: 509 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Bydgoszcz-domek

PostWysłany: Czw 21:00, 24 Sie 2006 Powrót do góry

Gryfica siedziała przy stole, widocznie znudzona całą sytuacją. Już od dłuższego czasu wpatrywała się w rzeźbę stojąca po drugiej stronie wielkiej sali. Od samego początku nie podobał się jej ten pomysł z balem. Wiedziała, że tak jak zwykle, spędzi ten czas sama. Nagle jej wzrok zatrzymał się na tańczącej niezwykle romantycznie parze pięknych elfów. Przez chwilę ponownie się zamyśliła i wtem doszło do niej że tą parą jest przecież Nan i Sartorius! W tym momencie ożywiona nagłą myślą nieco się uniosła i powoli przebiegła śpiącym i znudzonym wzrokiem po wielkiej sali roztańczonych postaci. Nagle poczuła że przebiegają ją dreszcze, wówczas przerażona stwierdziła że ktoś już od pewnego czasu stoi koło niej. Gryfka zdziwiona podniosła swe kocie oczy i spostrzegła przedstawiciela ludu starożytnych smoków.
Teraz mogła mu się znacznie dokładnie przyjrzeć i stwierdzić że do smoka to on z pewnością podobny nie jest. Miał bowiem niezwykle spokojne oczy i z wyjątkiem niektórych cech całkowicie przypominał człowieka.
- Mogę poprosić cię do tańca? – spytał niezwykle spokojnym głosem wyciągając jednocześnie dłoń w jej kierunku.
Lilou widząc na co się zanosi była co najmniej przerażona...Lecz nie wypadało odmówić.
Gryfka wydała z siebie dziwny dźwięk który natychmiast został zrozumiany jako zgoda i w mgnieniu oka, nieznajomy chwycił delikatnie jej białą dłoń poczym oboje oddalili się na środek sali balowej. Po drodze Lilou zauważyła tańczących w ciszy Sartoriusa i Nan, lecz niestety nie miała czasu aby się im przyglądać. Tymczasem nieszczęsny Zack był w niewiele lepszej sytuacji bowiem tańczył z piękną dziewczyną a każdy kolejny ruch sprawiał mu ból. Nikt nie wiedział na prawdę gdzie był i z jakimi przeciwnościami przyszło mu się mierzyć podczas tej niebezpiecznej misji. Jego ranna noga niezwykle mocno go bolała lecz miał bardzo wysoki próg wytrzymałości na ból i znosił tę niedogodność. Modlił się o koniec tego przeklętego dnia... Na szczęście dla niego tańcząca dziewczyna nie zauważyła rany i na razie mógł czuć się bezpieczny. Tymczasem muzyka została przerwana na nagłe polecenie Zandalora i po kilku sekundach z magicznych instrumentów wypłynął jeszcze słodszy potok dźwięków niż poprzednio...a muzykanci zagrali wolną melodię.
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Pią 12:50, 25 Sie 2006 Powrót do góry

Zack uciek z balu i teleportował się do Verdist poszed do najlepszego lekarza:
Doktor-dziedobry czym moge słuzyż?
Zack-niech pan popatrz na mojom noge
Doktor-to jeszcze poważne niż myślisz ale mam jedno i jedyne lekarstow na całym świecie ale mam jedno ale biedna mała dziewcznka kazała pszynieś swojej mamie ale to już nie ważne.tylko biedacy.
Zack-nie ma drugiego?
Doktor-nie ma nie stety moge pokazać jak wygląda to tylko taki kryształ.
Zack-to przepraszam ale nie moge
Zack przesiedział 1godzine nad książkami aż nagle.Znalzł spoub żeby skopiować kryształ zwieciradłem ale to tylko potrafiom robić magicy.
Więc Zack teleportował się do Zandalor i wszystko powiedział.to Zandalor zrobił mu lustro i pojechał na Ixionie do żródełka ale zack dale nie mógł wytrzmać prawie był umarł ale zack zdożył skopiował i się uleczył i teleportował się do Verdist i dał kryształ.Nie mógł tera przyjści do rady bo miał pokrawione spodenki więc przespał się w stodole.
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pią 13:29, 25 Sie 2006 Powrót do góry

Ekhm... nie chcę być niemiła, ale trwa bal Wink
Zobacz profil autora
Zack
Pogromca Gargulców


Dołączył: 16 Cze 2006
Posty: 465 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6
Skąd: Tam gdzie raki zimują

PostWysłany: Pią 14:14, 25 Sie 2006 Powrót do góry

ja tam nie lubie balu Smile
Zobacz profil autora
Nan
Pogromca Gargulców


Dołączył: 12 Sie 2006
Posty: 488 Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/6

PostWysłany: Pią 14:21, 25 Sie 2006 Powrót do góry

No cóż... ale Zandalora tak Smile Mam propozycję. Niech każdy z nas skasuje te posty, które nie są odpowiedziami własnie jak "Ja nie lubie balu" , " Ja to narysowałam". Jedynym wyjątkiem będzie post z rysunkiem Lilou. dobrze? Wink
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)